Pracując już kilka ładnych lat niejedno w życiu widziałem. Niestety dość powszechne jest traktowanie pogotowia ratunkowego jak „przychodni na kółkach”.

Do lekarza rodzinnego to trzeba się dostać, a czasem jest daleko, a do tego zimno, pada, no i te kolejki… O ile łatwiej jest wezwać pogotowie, bo przecież nikomu (albo prawie nikomu) nie odmówi. Do tego dobry bajer, to nawet na sygnale przyjedziemy… Takie są niestety nasze realia.

Stąd też, aby nie było zdziwienia, dla tych, co jeszcze nie wiedzą poniżej kilka informacji o tym, czego zespół ratownictwa medycznego nie zrobi:

  • nie wystawiamy recept („jak to nie? przecież się leki skończyły!”)
  • nie wystawiamy skierowań do specjalisty
  • nie umyjemy chorego („no a kto ma to zrobić?”)
  • nie nakarmimy chorego („bo on/ona nie chce jeść”)
  • nie mamy zastrzyku/kroplówki na wzmocnienie (pisałem o tym wcześniej)
  • nie wchodzimy w kompetencje lekarzy rodzinnych („no ale te leki nie działają”)
  • nie mamy pavulonu (i chyba nigdy nie mieliśmy).

 

To tak z „grubsza”, bo fantazja niektórych pacjentów nie zna granic…

I możecie Drodzy Pacjenci nas straszyć, grozić, obiecywać (tak, tak, wiem, że każdy gdzieś kogoś zna), ale my zajmujemy się ratownictwem, a nie opieką długoterminową czy ustawianiem leczenia.

 

P.S. Zwierząt nie ratujemy.