Tag: pierwsza pomoc

O bezpieczeństwie…

„Bezpieczeństwo własne jest najważniejsze. Dobry ratownik, to żywy ratownik. Nie potęgujemy ilości poszkodowanych“ – to słowa, które zawsze można usłyszeć na moich (i zapewne nie tylko moich) szkoleniach.

Cokolwiek robimy, pamiętajmy zawsze o bezpieczeństwie. O bezpieczeństwie własnym, bezpieczeństwie miejsca zdarzenia. W sytuacji, gdy nie jest bezpiecznie należy (o ile to możliwe) podjąć środki w celu zabezpieczenia miejsca zdarzenia i dopiero zacząć udzielać pierwszej pomocy.

W większości sytuacji prawdopodobnie będzie bezpiecznie, ja jednak uczulam Was na te kilka procent, kiedy bezpiecznie może nie być.

Bezpieczeństwo własne dotyczy przede wszystkim zabezpieczenia siebie przed bezpośrednim kontaktem z poszkodowanym. Podstawowym zabezpieczeniem są rękawiczki (najlepiej nitrylowe). Co prawda wcale nie tak łatwo się czymś zarazić udzielając pierwszej pomocy, jednak zawsze lepiej zapobiegać, niż leczyć, lub żyć w niepewności. Rękawiczki są podstawowym wyposażeniem każdej apteczki. Nie zajmują dużo miejsca, zmieszczą się w każdej kobiecej torebce, w każdym plecaku, a kosztują grosze.

Bezpieczeństwo miejsca zdarzenia to bardzo szerokie zagadnienie, ponieważ będzie ono zależało od sytuacji, w jakiej się znajdziemy.

Przykładowe zagrożenia:

  • zwierzęta – mam na myśli głównie psy, ale jeśli wypadek ma miejsce w stadninie koni…? Czy jesteśmy w stanie przewidzieć, jak zachowa się koń? Pracując już kilka lat, za każdym razem wchodząc na wizytę pytam: „czy jest pies?“. Często słyszę, że „jest, ale nie gryzie“. „Nie gryzie“ oznacza, że do tej pory nie ugryzł, a co zrobi dziś widząc obcych, dziwnie pachnących, dziwnie ubranych ludzi, którzy naruszają „jego“ królestwo? W naszym pogotowiu kilka poszarpanych nogawek (i nie tylko) już się zdarzyło…
  • ruch uliczny – jeśli poszkodowany leży na jezdni, to zanim zaczniemy mu pomagać warto zabezpieczyć miejsce zdarzenia. Jeśli jedziemy autem należy zatrzymać się, włączyć światła awaryjne, pozycyjne, ustawić trójkąt ostrzegawczy i dopiero działać. Warto również założyć kamizelkę odblaskową. Jeśli zabezpieczenie miejsca zdarzenia nie jest możliwe, a istnieje realne zagrożenie, należy usunąć poszkodowanego z zagrożonego miejsca. Przytoczę tu tragiczne zdarzenie sprzed kilku lat: na trasie Opatówek – Błaszki kierujący autem osobowym uderzył chyba w ciągnik (mniejsza o szczegóły zdarzenia, bo nie w tym rzecz). Nic wielkiego się nie stało, kierowcy wysiedli, zaczęli rozmawiać, a po chwili z auta, od strony jezdni wysiadło dziecko, wprost pod inne nadjeżdżające auto…
  • prąd – co zrobić, jeśli byliśmy świadkami porażenia prądem? Np. znajomy (nie życzę nikomu) naprawiał przedłużacz i zapomniał go odłączyć? Wyciągnąć wtyczkę? Odciągnąć kabel drewnianym elementem (kijem, krzesłem)? Nic z tych rzeczy. Jeśli to możliwe, to należy odciąć dopływ prądy za pomocą głównego wyłącznika prądu i dopiero zacząć działać. Jeśli to niemożliwe, pozostaje nam telefon na pogotowie ratunkowe z informacją o zdarzeniu. Warto też poinformować pogotowie energetyczne (tel. 991). Energetyka ma teraz takie możliwości, że może zdalnie wyłączyć cały sektor. Wspomnę tutaj zadanie z pewnych mistrzostw w ratownictwie medycznym, gdzie kilka zespołów dało się nabrać i próbowało uwolnić poszkodowanego z kabli za pomocą kija… Zespoły tłumaczyły się, że kij z drewna, nie przewodzi, zapominając o tym, że chodzili po mokrej trawie, zapominając o możliwym napięciu krokowym…
  • pożar, gaz, zagrożenie wybuchem – wszystko w jednym worku, bo wiąże się z ogniem. Gdzie ogień, tam ryzyko wielkich zniszczeń i nieprzewidywalnych skutków. Tu szczególne znaczenie ma szybkie wezwanie straży pożarnej, przeprowadzenie ewakuacji poszkodowanych i o ile to możliwe rozpoczęcie akcji gaśniczej. Zwracam uwagę, że jedną, obowiązkową w każdym aucie gaśnicą to można ewentualnie ugasić ognisko (pod warunkiem, że nie będzie duże).
  • ludzie – jeśli pięć osób „tłumaczy“ jednej osobie za pomocą rąk i nóg, że jej nie lubią, to czy mamy jakieś szanse? A jeśli agresor jest uzbrojony w nóż, lub inny niebezpieczny przedmiot? Wprawny nożownik może zadać 3 – 5 cięć w ciągu 1 sekundy… Lepiej wtedy dyskretnie się wycofać i z bezpiecznego miejsca wezwać pomoc. Przy czym zwracam uwagę, że jeśli zadzwonimy na pogotowie ratunkowe, to trzeba koniecznie podkreślić, że nie jest bezpiecznie. Zasada „bezpieczeństwo jest najważniejsze“ obowiązuje również zespoły pogotowia ratunkowego. Jeden z moich kolegów ratowników po ataku niezbyt zadowolonego „chorego“ był na ponad rok wyłączony z pracy i przeszedł kilka operacji…

Niebezpieczeństwo zwalnia nas z bezpośredniego udzielenia pomocy, co nie znaczy jednak, że możemy odejść i udawać, że nic się nie stało. Zwracam uwagę, że zagrożenie musi być realne. Nie może to być tłumaczenie w rodzaju „nic nie zrobiłem, bo myślałem, że się potknę i złamię nogę“. Podkreślam jeszcze raz – prawdopodobnie w ok. 90% sytuacji będzie bezpiecznie, uczulam jednak na te 10%, gdy bezpiecznie może nie być.

I jeszcze apel… O ile to możliwe: BĄDŹ WIDOCZNY!


W przyszłości opiszę kilka pogotowianych opowieści związanych z bezpieczeństwem, abyście wiedzieli, co ciekawego w życiu może nam się przytrafić…


Mity na temat pierwszej pomocy

Na temat udzielania pierwszej pomocy krąży cała masa mitów. Niektóre z nich są tak silne, że część z nas z tego powodu nie udziela pierwszej pomocy, bądź robi to – najdelikatniej mówiąc – nie do końca dobrze.

W tym wpisie postaram się przytoczyć kilka z nich i od razu je obalić.

Najczęściej spotykane mity:

  • „lepiej nie dotykać poszkodowanego, bo można zrobić coś źle i w ten sposób mu zaszkodzić“ – a w jaki sposób zaszkodzić komuś, kto jest nieprzytomny, nie porusza się i nie oddycha? Jedynie przez zaniechanie, czyli właśnie przez nicnierobienie…
  • „jak zrobimy coś źle, to poszkodowany może nas pozwać do sądu” – pozwać to może nas każdy i za cokolwiek (na drodze postępowania cywilnego), ale za to, że chcieliśmy go ratować? Niech spróbuje…;-)
  • „podczas napadu drgawek należy włożyć coś do ust, żeby poszkodowany nie odgryzł sobie języka“ – podczas napadu drgawek zazwyczaj występuje szczękościsk, który powoduje, że ciężko jest otworzyć usta poszkodowanego. Poza tym, nie ma takiej potrzeby. Nie ma możliwości, żeby poszkodowany „odgryzł” sobie cały język. A jeśli go sobie przygryzie (co jest możliwe), to z tego powodu nie umrze. Natomiast, gdy wpychając mu coś na siłę do ust (klucze/zapaliczka/portfel/łyżka – takie rzeczy widziałem), to istnieje ryzyko uszkodzenia zębów, a nawet spowodowania niedrożności dróg oddechowych przez ciało obce.
  • „podczas napadu drgawek należy przypiąć język agrafką do policzka” – podobna bzdura, jak wyżej.
  • „oparzone miejsce należy polać olejem, lub alkoholem” – oparzone miejsce należy chłodzić. I tyle w tym temacie.
  • „podczas uciskania klatki piersiowej połamiemy żebra” – owszem, to możliwe. Natomiast w przypadku, gdy poszkodowany jest nieprzytomny, nie reaguje i nie oddycha jedyną szansą dla niego jest właśnie uciskanie klatki piersiowej, najlepiej połączone z oddechem zastępczym. Nie myślmy więc o negatywnych konsekwencjach, tylko o tym jak możemy pomóc.
  • „gdy dziecko się zadławiło należy umieść jego rączki” – zdecydowanie nie, ponieważ istnieje ryzyko, że ciało obce dostanie się głębiej. Prawidłowe postępowanie opiszę wkrótce.
  • „poszkodowanego nieprzytomnego należy polać zimną wodą” – a powie mi ktoś w jakim celu?
  • „poszkodowanego po wypadku nie należy dotykać, bo może mieć uszkodzony kręgosłup” – owszem, może mieć. Ale w pierwszej pomocy podstawą (oczywiście po zapewnieniu bezpieczeństwa) jest ocena i zachowanie drożności dróg oddechowych. Większość poszkodowanych po urazie umiera właśnie z powodu niedrożności dróg oddechowych…
  • przykładanie lodu na oparzenia – nie! lód obkurczy naczynia krwionośne, a przez to utrudni „oddawanie” ciepła.

 

Mitów jest znacznie więcej, więc gdy mi się coś przypomni, to uzupełnię wpis.


Łańcuch przeżycia

Koncepcja łańcucha przeżycia pokazuje i podsumowuje czynności, jakie należy wykonać, aby resuscytacja krążeniowo – oddechowa była jak najbardziej skuteczna.

Łańcuch przeżycia to cztery połączone ze sobą koła, ogniwa:

  1. Wczesne rozpoznanie i wezwanie fachowej pomocy – aby, jeśli to możliwe zapobiec zatrzymaniu krążenia.
  2. Wczesne rozpoczęcie resuscytacji krążeniowo – oddechowej – aby „kupić czas”, pozwolić poszkodowanemu dotrwać we w miarę dobrej kondycji do czasu przybycia fachowych służb ze sprzętem i lekami. Natychmiastowe podjęcie RKO może zwiększyć szanse przeżycia nawet trzykrotnie. Jeśli osoba udzielająca pierwszej pomocy nie jest przeszkolona z zakresu resuscytacji krążeniowo – oddechowej, dyspozytor przyjmujący zgłoszenie powinien zachęcać do prowadzenia przynajmniej uciskania klatki piersiowej.
  3. Wczesna defibrylacja – aby przywrócić czynność serca. Resuscytacja krążeniowo – oddechowa połączona z wczesną defibrylacją przeprowadzoną w ciągu 3-5 minut od zatrzymania krążenia może skutkować przeżywalnością nawet do 49-75%. Każda minuta opóźnienia defibrylacji zmniejsza prawdopodobieństwo wypisu ze szpitala o ok. 10-12%.
  4. Opieka poresuscytacyjna – aby przywrócić jakość życia. Dalsze, zaawansowane czynności prowadzone w ramach opieki szpitalnej.

Dwa pierwsze ogniwa są w stanie wykonać przypadkowi świadkowie zdarzenia. Jeśli dostępne jest AED (automatyczny zewnętrzny defibrylator) możliwe jest też wdrożenie trzeciego ogniwa łańcucha przeżycia. Jeśli AED nie jest dostępne, trzecie ogniwo wdraża zespół pogotowia ratunkowego.

Mówi się, że łańcuch jest tak mocny, jak najsłabsze ogniwo. W tym przypadku najsłabszym ogniwem jest czynnik ludzki, a konkretniej bezpośredni świadkowie zdarzenia.  Najczęściej świadkowie ograniczają się jedynie do wezwania pomocy (pogotowia ratunkowego), nie podejmując dalszych czynności. Czas dotarcia służba ratowniczych uzależniony jest od wielu czynników, np. odległości od miejsca zdarzenia, natężenia ruchu ulicznego, oznaczenia miejscowości, budynków, czy ilości wyjazdów… W mieście najczęściej jesteśmy w stanie dotrzeć w ciągu ok. 5-8 minut. Poza miastem ok. 10-12 minut. Dlatego tak istotne jest, aby bezpośredni świadkowie zdarzenia podejmowali podstawowe czynności resuscytacyjne.


Wyposażenie apteczki

Aby skutecznie udzielać pierwszej pomocy warto mieć pod ręką kompletną, dobrze wyposażoną apteczkaapteczkę.

Obowiązek posiadania apteczek dotyczy między innymi:

  • szkół i placówek szkolnych
  • zakładów pracy
  • uczelni wyższych
  • obiektów hotelarskich
  • statków

 

W Polsce  nie ma obowiązku posiadania apteczki w samochodzie, czy motocyklu. Nie ma również określonych norm, wytycznych dotyczących zawartości takiej apteczki. Tutaj podpowiada nam doświadczenie innych, zdrowy rozsądek oraz przeznaczenie apteczki. Inną zawartość będzie miała apteczka, którą chcemy wziąć na wycieczkę rowerową, a inną ta zabrana na wycieczkę wysokogórską.

Proponowana zawartość apteczki samochodowej zgodnie z normą DIN 13164 Plus:

  • 3 kpl. Kompres 10 x 10 cm (2 szt.) sterylny
  • 2 szt. Opaska elastyczna 4m x 6cm
  • 3 szt. Opaska elastyczna 4m x 8cm
  • 1 kpl. Plaster 10 x 6 cm (8szt.)
  • 1 szt. Plaster 5m x 2,5 cm
  • 3 szt. Opatrunek indywidualny M sterylny
  • 1 szt. Opatrunek indywidualny G sterylny
  • 2 szt. Chusta opatrunkowa 40 x 60 sterylna
  • 1 szt. Chusta opatrunkowa 60 x 80 sterylna
  • 2 szt. Chusta trójkątna
  • 1 szt. Koc ratunkowy
  • 1 szt. Nożyczki 14,5 cm
  • 4 szt. Rękawice winylowe
  • 2 szt. Chusteczka alkoholowa
  • 1 szt. Ustnik do sztucznego oddychania
  • 1 szt. Instrukcja udzielania pierwszej pomocy.

 

Osobiście uważam, że lepsze są rękawiczki nitrylowe niż winylowe. Nie ma też większego znaczenia czy nożyczki będą miały 14,5 cm, czy też 13 cm (ważne, żeby cięły), a kompres 10×10 cm, czy 12×12 cm;-) Życie uczy też, że im więcej opatrunków, tym lepiej.

Ceny apteczek są bardzo zróżnicowane, ale za około 30 – 40 zł (zależnie od wielkości) można kupić dobrze wyposażoną.

Warto również mieć w aucie, czy motocyklu kamizelkę odblaskową, dzięki której nawet w słoneczny dzień będziemy lepiej widoczni. A poza tym dzięki kamizelce będziemy postrzegani bardziej profesjonalnie, a wtedy inni chętniej nam pomogą. Czasem przydatne bywa również jakieś źródło światła…

Osobiście uważam, że apteczka nie powinna zawierać leków. Jeśli wyjeżdżamy na dłużej, w tereny trudno dostępne sugeruję przygotować oddzielną saszetkę z podstawowymi, ogólnodostępnymi lekami. Przy wyjazdach poza granicę Polski warto zapoznać się ze stroną: http://poradnik.poland.gov.pl/ oraz z innymi poradnikami, z uwzględnieniem lokalnych uwarunkowań.

 


Znieczulica

Niestety niewielu z nas, bezpośrednich świadków udziela pierwszej pomocy.

Dlaczego tak się dzieje? Z moich obserwacji (wkrótce postaram się opublikować badania na ten temat) wynika, że nie udzielamy pierwszej pomocy, bo się boimy. A boimy się, bo nie umiemy. Nie umiemy, bo nas nie nauczono, albo to było dawno i wyleciało z głowy… A zresztą, co nas to obchodzi? Skoro leży, to pewnie pijany… Tak niestety myśli wielu z nas.

Pamiętam, kiedyś na kaliskich plantach przy ul. Babina znalazłem człowieka leżącego pod ławką. Dobudziłem, zbadałem, nie stwierdziłem obrażeń, a do tego delikwent sam się przyznał, że pił i polecił mi „wyp……..”. Usiadłem na pobliskiej ławce i wezwałem Straż Miejską. Czekałem 15 minut. Ile osób przeszło koło tego człowieka? A ile w jakikolwiek sposób zareagowało? Odpowiedź na końcu wpisu*.

Dopóki „coś” się dzieje obcej nam osobie, to jesteśmy w stanie jakoś się przed samym sobą usprawiedliwić, wytłumaczyć. Ale co w sytuacji, gdy zagrożenie jest życie, bądź zdrowie osoby, którą znamy? Osoby nam bliskiej? Zaczynamy wtedy obwiniać wszystkich, tylko nie siebie. A najczęściej pogotowie „bo za długo jechało…”.

Poniżej doskonała ilustracja muzyczna…

*Przy 50 przestałem liczyć. Nikt nie zareagował.


Czym jest pierwsza pomoc?

Zanim zaczniemy uczyć się pierwszej pomocy, warto wiedzieć o czym w ogóle mówimy…

Pierwsza pomoc – zespół czynności podejmowanych w celu ratowania osoby w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego wykonywanych przez osobę znajdującą się w miejscu zdarzenia, w tym również z wykorzystaniem udostępnionych do powszechnego obrotu wyrobów medycznych oraz produktów leczniczych. – definicja na podstawie ustawy z dni 8 września 2006 r. o Państwowym Ratownictwie Medycznym.

Ta sama ustawa definiuje pojęcie nagłego zagrożenia zdrowotnego.

Stan nagłego zagrożenia zdrowotnego — stan polegający na nagłym lub przewidywanym w krótkim czasie pojawieniu się objawów pogarszania zdrowia, którego bezpośrednim następstwem może być poważne uszkodzenie funkcji organizmu lub uszkodzenie ciała lub utrata życia, wymagający podjęcia natychmiastowych medycznych czynności ratunkowych i leczenia.

Mówiąc (pisząc) prościej: pierwsza pomoc, to wszystkie te czynności, które jesteśmy w stanie podjąć bezprzyrządowo, z użyciem ogólnodostępnych wyrobów medycznych, do czasu przybycia wykwalifikowanej pomocy. Oznacza to mniej więcej tyle, że możemy (a nawet powinniśmy) używać środków ochrony osobistej, środków opatrunkowych, a także AED (automatyczny zewnętrzny defibrylator). Istotne jest, iż pierwsza pomoc dotyczy stanów nagłych, czyli sytuacji, gdy „coś” się dzieje „tu i teraz”. Jeśli więc ktoś zapuka do Waszych drzwi i powie: „od roku boli mnie głowa, udziel mi pierwszej pomocy”, to spokojnie możecie go odesłać do przychodni…

Istnieje nawet wiele programów powszechnego dostępu do AED i o ile to możliwe, powinniśmy z nich korzystać.


Prawne aspekty udzielania pierwszej pomocy

Temat może nie jest porywający, ale warto wiedzieć, że każdy z nas ma prawny obowiązek udzielenia pierwszej pomocy.

Warunkuje to kilka aktów prawnych:

  • art. 162 kodeks karnego
  • art. 44 ustawy prawo o ruchu drogowym
  • art. 4 ustawy o państwowym ratownictwie medyczny
  • art. 207 kodeksu pracy
  • art 93 kodeksu wykroczeń.

Najdalej idące konsekwencje nie udzielenia pierwszej pomocy określa art. 162 kk:

§ 1. Kto człowiekowi znajdującemu się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu nie udziela pomocy, mogąc jej udzielić bez narażenia siebie lub innej osoby na niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

§ 2. Nie popełnia przestępstwa, kto nie udziela pomocy, do której jest konieczne poddanie się zabiegowi lekarskiemu albo w warunkach, w których możliwa jest niezwłoczna pomoc ze strony instytucji lub osoby do tego powołanej.


Mówiąc po ludzku: za nie udzielenie pomocy grozi nam nawet do 3 lat za kratkami. Kara oczywiście może być mniejsza, lub może jej wcale nie być. Kiedy ów artykuł najczęściej ma zastosowanie? Najczęściej w przypadku zdarzeń drogowych, gdy jeden uczestników (zazwyczaj ten, który jest w lepszym stanie) oddala się z miejsca zdarzenia pozostawiając pozostałych poszkodowanych na pastwę losu. Nie mam zamiaru nikogo tutaj straszyć konsekwencjami nie udzielenia pierwszej pomoc, chcę jedynie uświadomić, że takie regulacje prawne istnieją.

Musimy mieć również świadomość tego, że nigdy nie wiem gdzie i przez kogo jesteśmy obserwowani.
Co raz bardziej powszechny staje się monitoring, kierowcy zakładają w autach minikamery, które w sytuacjach niejednoznacznych mogą być materiałem dowodowym, egzaminacyjne „L-ki” wyposażone są w kamery… Pamiętam również sytuacje, gdy na miejscu wypadku byliśmy filmowani przez świadków zdarzenia za pomocą telefonów komórkowych.

Warto również wiedzieć, że brak umiejętności nas nie usprawiedliwia. Przecież każdy z nas miał kilka możliwości nauczenia się pierwszej pomocy  (w ramach dawnego „przysposobienia obronnego”, BHP, kursu na prawo jazdy itd.).

Od każdej reguły są oczywiście wyjątki. Pamiętajmy, że zawsze nadrzędne, najważniejsze jest nasze własne bezpieczeństwo. Z tym, że zagrożenie musi być REALNE, a nie wyimaginowane (o zagrożeniach będzie później).

Przy okazji rozwieję mit: nie można nas ukarać za to, że chcieliśmy komuś pomóc, a nam nie wyszło. O ile oczywiście trzymamy się zasad pierwszej pomocy i nie przekraczamy swoich uprawnień. Wiele razy słyszałem „lepiej nic nie robić, bo jeszcze poszkodowanemu zaszkodzimy”. Zawsze wtedy daję kontrę: „a jak zaszkodzić komuś, kto jest nieprzytomny, nie porusza się i nie oddycha?”. Zaszkodzić można właśnie przez zaniechanie… Warto wiedzieć, że ratując ludzkie życie możemy poświęcić dobra materialne, a odpowiedzialność ponosi wtedy skarb państwa. Jeśli ktoś więc ma garnitur nawet za 10 tys. zł, za zachodzi konieczność rozcięcia go (np. aby zatamować masywne krwawienie), to nie obawiajmy się tego robić!

Warto również wspomnieć, że każdy kto udziela pierwszej pomocy oraz podejmująca medyczne czynności ratunkowe korzysta z ochrony przewidzianej w ustawie z dnia 6 czerwca 1997 r. — Kodeks karny (Dz. U. Nr 88, poz. 553, z późn. zm.) dla funkcjonariuszy publicznych. Po naszemu? Jeśli podczas udzielania pierwszej pomocy ktoś zacznie nas wyzywać, to TEORETYCZNIE taka osoba powinna być ścigana z urzędu. W praktyce różnie z tym bywa.


Witam w dziale „pierwsza pomoc”.

Z Internetu może i nie nauczysz się pierwszej pomocy, ale masz szansę znaleźć odpowiedzi na wiele nurtujących Cię pytań, pogłębić swoją wiedzę…

Będę się starał w miarę systematycznie umieszczać tutaj informacje na temat postępowania w wybranych stanach zagrożenia życia i zdrowia.

Pamiętaj, że nigdy nie wiesz gdzie, kiedy i komu będziesz udzielał pierwszej pomocy…

Życzę miłej lektury.

Jakub Rychlik


Nigdy nie wiesz gdzie i kiedy…

W ostatnim czasie wraz z Piotrem Grzesicą miałem przyjemność szkolić grupę kaliskich motocyklistów skupionych wokół Forum motocyklisci.kalisz.pl oraz Gremium Kalisz.

Szkolenie było prawdziwą przyjemnością, ponieważ uczestnicy wykazywali dużą chęć nauki. Nikt ich nie zmuszał. Przyszli, bo widzieli taką potrzebę…

Udało nam się zorganizować dwa spotkania: pierwsze – w kaliskim Blaszaku, następnie w plenerze – w Parku Przyjaźni. Zakres umiejętności, jaki ćwiczyli motocykliści, to między innymi:

  • Resuscytacja krążeniowo – oddechowa
  • Postępowanie z poszkodowanym nieprzytomnym
  • Postępowanie w złamaniach, zwichnięciach, skręceniach
  • Postępowanie w oparzeniach
  • Postępowania w krwawieniach
  • Ciało obce w drogach oddechowych
  • Ściąganie kasku u poszkodowanego motocyklisty
  • Postępowanie w wypadku komunikacyjnym.

 

Podczas zajęć, kiedy motocykliści uczyli się kolejnych zasad udzielania pierwszej pomocy, podkreślali często, że mają nadzieję, że nie będą musieli z nabytych umiejętności korzystać… Sam im zresztą mówiłem, że „być może nigdy tych umiejętności nie użyjecie”, ale lepiej być przygotowanym na najgorsze.

Życie bywa jednak zaskakujące, a zdobyta wiedza może czasem nawet uratować czyjeś życie.

Dosłownie kilka dni po drugim szkoleniu, grupa motocyklistów, którzy wracali z majówki najechała na wypadek, który wydarzył się w mojej rodzinnej miejscowości – Kokaninie. W wypadku zderzyły się cztery samochody. Jedna osoba zginęła, dwie były ciężko ranne.  Domniemany sprawca zdarzenia oddalił się z miejsca zdarzenia.

Akurat tego wieczora miałem dyżur. Kiedy dotarłem na miejsce zdarzenia, byłem zaskoczony tym, co zastałem.

Nad sytuacją „zapanowali” już motocykliści, którzy byli jednymi z pierwszych (a może pierwsi?) na miejscu zdarzenia.

Zrobili wszystko, co należy: zabezpieczyli miejsce zdarzenia, wstrzymali ruch, przeszukali teren i udzielili pierwszej pomocy poszkodowany. Gdy zajechałem na miejsce pojawił się przede mną znany ze szkolenia biker, który błyskawicznie zdał mi raport… Ten sam, który później dosłownie wyrwał drzwi, gdy nie mogłem ich otworzyć.

Przy całej tragedii zdarzenia, nie mogłem nie być z nich dumny.

Nabyte umiejętności pomogły im nie tylko odnaleźć się w tej tragicznej sytuacji, ale być może przyczyniły się do uratowania komuś życia. Nie spodziewali się, że tak szybko będą musieli wykorzystać je już kilka dni po szkoleniu…

Mimo swojej odwagi pozostają skromni, nie szukają poklasku. Mówią „zrobiliśmy co się dało”… Należy im się za to wielki szacunek i podziękowanie.

Panowie, więcej takich, jak Wy!

Poniżej kilka fotek ze szkolenia.

 

Relacja ze szkolenia w mediach:


Szkoleniowa przygoda część 2.

Gdzieś w 2005, lub na początku 2006 roku nastąpiła zmiana w kodeksie drogowym, która wprowadziła obowiązek przeszkolenia z pierwszej pomocy kandydatów na kierowców.

Mój stary znajomy Włodek (tłukliśmy się kiedyś na treningach) zorganizował lekcję pokazową w Polskim Związku Motorowym i tak zaczęła się kolejna przygoda trwająca do dziś…

Również w 2006 roku pewna firma farmaceutyczna z Poznania (nie mogę robić tu „krypciochy”, ale wiele tej firmie zawdzięczam) wystartowała z projektem Centrum Naukowo – Społecznego. Broszura informacyjna dotarła do biura poselskiego Adama Rogackiego, który szybko skojarzył, że ten temat może mnie zainteresować. W ten sposób otworzył się nowy rozdział w życiu wielu osób. Pierwszą naszą wspólną akcją były obchody 11 listopada w Poznaniu, gdzie robiliśmy pokaz z pierwszej pomocy aby zachęcić ludzi do uczestnictwa w szkoleniach organizowanych przez Centrum Naukowe Społeczne.

Nasza współpraca trwała około dwóch lat. Przez ten czasu wielu ludzi nauczyło się udzielać pierwszej pomocy a wielu ratowników medycznych nauczyło się uczyć i z powodzeniem robią to do dziś…

Dzięki współpracy z CNS poznaliśmy wielu fajnych ludzi (Paula, Agnieszka, Ania, Szymon, Olga) i zdobyliśmy wiele ciekawych doświadczeń.
Prowadziliśmy cykl warsztatów w Poznaniu, ale także zajęcia na Uniwersytecie III Wieku czy w pewnym specjalnym ośrodku szkolno – wychowawczym (ciekawa nazwa, prawda?), gdzie pewien kumaty wychowawca chciał pokazać swoim podopiecznym, że każdy może pomagać…

W pewnym momencie, podczas wykładu na „uniwerku” zacząłem się zastanawiać czy aby ten pan śpiący w pierwszym rzędzie nie spadnie z krzesła…?;-)

Ciekawym doświadczeniem były zajęcia w ośrodku wychowawczym. Bo jak wytłumaczyć młodym ludziom, mającym problemy z prawem (bo z takiego powodu tam się znaleźli), że mają obowiązek udzielenia pierwszej pomocy? A jak ich zachęcić do ćwiczeń, jeśli za każdym razem dyskretnie zerkają na swojego „guru”, czy kiwnie głową czy też nie? Ale na wszystko są sposoby.

W 2008 roku wybraliśmy się z Błażejem na kurs ITLS (International Trauma Life Support) – Zaawansowane zabiegi ratujące życie w obrażeniach ciała w opiece przedszpitalnej. Decyzja ta okazała się bardzo trafna, ponieważ nie tylko udało mi się zdobyć wiedzę, ale otrzymałem także nominację instruktorską, co oznacza, że spełniłem pewne wymogi formalne oraz grono instruktorskie stwierdziło, że być może nadaję się, żeby do tego grona dołączyć.

Kilka miesięcy później ukończyłem kurs instruktorski, a następnie odbyłem kursy stażowe i tak, gdzieś w 2009 stałem się instruktorem ITLS i rozpocząłem współpracę z Medycyną Praktyczną w Krakowie.

A później było już z górki…
Uczyłem innych, uczyłem siebie, uczyłem innych i tak dalej… W myśl zasady, że najlepiej się uczymy ucząc innych. Kolejne kursy, kolejne doświadczenia…


motocyklisci kalisz gremium kalisz
  • Kategorie

  • Archiwum

  • Zapraszam na Facebooka :-)

  • Moje filmy

    Śnieżka
    Śnieżka
    X Mistrzostwa Polski
    X Mistrzostwa Polski
    Rowerowo...
    Rowerowo...
    Pieszy. No przecież na pasach jest, nie?
    Pieszy. No przecież na pasach jest, nie?
  • © 2011 Jakub Rychlik. Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione. Autor nie ponosi żadnej odpowiedzialności za szkody mogące wyniknąć z niewłaściwego zastosowania prezentowanej na stronie www.jakubrychlik.pl wiedzy w praktyce.
    Motyw iDream: Templates Next , tłumaczenie: WordpressPL | Działa na WP