Tag: karetka

Dzień z życia medyka vol. 12. „Piątek, piąteczek, piątunio!”

Dla wielu ludzi piątek jest dniem szczególnym. Większość z nas bardzo go lubi, w przeciwieństwie do znienawidzonego poniedziałku. Dla wielu pracujących piątek często oznacza ostatni w tygodniu dzień pracy, początek weekendu. Wielu ludzi od samego rana zyskuje nową energię, dodatkowego „kopa”, bo wystarczy przeżyć ten dzień i już mamy dwa dni wolnego…

deska_kamil

fot. Mariusz Jankowski

Oczywiście mam na myśli tych, którzy pracują od poniedziałku do piątku i weekendy zazwyczaj mają wolne. W ratownictwie weekend przypada czasem w poniedziałek, a czasem w środę. Czasem też  mamy weekend w weekend, ale część z nas wtedy również pracuje, na przykład w innym miejscu. Weekend przypada wtedy, gdy mamy wolne. Czyli zazwyczaj wtedy, gdy inni pracują, stąd też ciężko jest uzgodnić plany urlopowe.

W moim przypadku piątek ma jeszcze inne znacznie. Otóż w naszym pogotowiu piątek jest tak zwanym dniem technicznym.

Kiedyś była to sobota, ale jak wszyscy pogotowiarze wiedzą – w weekendy duża część naszych pacjentów przypomina sobie, że od tygodnia, albo dwóch jest chora i w trybie pilnym wymaga konsultacji zespołu ratownictwa medycznego, stąd zmiana na piątek. Dzień techniczny oznacza sprzątanie i uzupełnianie leków, sprzętu. Tylko niech ktoś sobie przypadkiem nie myśli, że karetka jest wtedy wyłączona, czy zdjęta z dyżuru. Pracujemy normalnie (czyli tyle, ile sobie zażyczą dzwoniący pod numer 999, lub 112), a przy okazji musimy „ogarnąć” karetkę.

A opisywany dyżur wyglądał mniej więcej tak:

08.30 – ból w klatce piersiowej, po 2 operacjach serca – na początek dobre wieści: operacje serca były, ale ponad 20 lat temu (w wieku dziecięcym). A to oznacza, że obecny stan pacjentki najprawdopodobniej nie jest związany z przebytymi operacjami. W toku badania okazuje się, że pacjentka ma wszystkie parametry w normie, a jej stan (nie będę szczegółowo opisywał typu dolegliwości) jest związany raczej z trybem życia, jaki zafundował jej mały człowieczek, który pojawił się w jej życiu dwa miesiące temu 🙂 Krótko: mały daje w kość i nie pozwala odpocząć. Pacjentka nie chciała jechać do szpitala, więc została w domu, ale z zaleceniem kontroli w POZ, lub u lekarza prowadzącego.

10.50 – zasłabła – sympatyczna starsza pani (ponad 80 lat), która potknęła się o bruk i upadła. Dobrze ludzie nie pozwolili jej wstać i wezwali zespół ratownictwa medycznego. Obrażeń brak, wszystkie parametry w normie, pacjentka nie zgłaszała żadnych dolegliwości i udała się do domu.

11.40 – stan po zasłabnięciu, siedzi na murku – i znów dobre wieści: siedzi! Siedzi, czyli nie leży. A to oznacza, że prawdopodobnie nie jest aż tak źle. Parametry w normie, a opisywane dolegliwości i wywiad od pacjenta wskazują, że pacjent ma raczej problemy z psychiką, niż z ciałem. Ten pacjent również udał się samodzielnie do domu, z zaleceniem kontaktu z POZ.

13.00 – padaczka – czterdziestoletni, stały klient. Ten z kategorii znanych nam z imienia, nazwiska i numeru PESEL (czyli wielokrotnie przez nas „notowany”). Według relacji świadków (o wątpliwej wiarygodności spowodowanej spożyciem dość znacznej ilości alkoholu pod różną postacią) – miał napad drgawek. Świadkowie wskazują nawet na stłuczenie policzka, które rzekomo miało powstać na skutek tego napadu drgawek. Podczas badania pacjent przyznaje, że spożywał alkohol, a konkretnie denaturat („te ch..e mnie nauczyli”). Policzek go boli, bo kilka dni temu dostał lanie. Panicznie boi się izby wytrzeźwień*, szpitala nie lubi, nic od nas nie chce i udaje się do domu.

15.00 – upadł, rana głowy – mężczyzna 55 lat (wyglądający na jakieś 70) podczas wychodzenia ze sklepu zaliczył klasyczną glebę. Można powiedzieć, że mu się spadochron nie otworzył, albo źle wyliczył wyjście z progu. Efektem złych wyliczeń byłą rana głowy, okolicy potylicznej. Skóra głowy jest dość dobrze unerwiona i unaczyniona, dlatego takie zdarzenia mogą wyglądać dramatycznie (dużo krwi), ale zazwyczaj nie są groźne dla zdrowia i życia.  Nasz pacjent oczywiście jest pod wpływem alkoholu. Nie życzy sobie pomocy i udaje się do domu, który znajduje się po drugiej stronie ulicy.

17.15 – słaba, wysokie ciśnienie, wymioty – a do tego 85 lat. W trakcie badania: ciśnienie w normie (sąsiadka mierzyła, więc może się pomyliła?), pacjentka neguje wymioty, a słaba jest, bo „już nie te lata”. Klasyczne Z03 (czyli według klasyfikacji ICD-10: ogólne badanie) i powrót na stację.

* w Kaliszu nie ma izby wytrzeźwień. Jej rolę częściowo przejęła Policyjna Izba Zatrzymań, ale pospolicie nadal nazywana jest „wytrzeźwiałką”.

Między wyjazdami udało nam się trochę „ogarnąć” karetkę, uzupełnić sprzęt i leki. I tak nam właśnie minął piątek, piąteczek piątunio…


Cwaniak

We wcześniejszych wpisach na blogu opisałem dwa typy pacjentów, z jakimi czasem muszą się zmagać zespoły ratownictwa medycznego (i nie tylko). Te dwa typy to Celebryta i Bomiś. Dziś kolejny rodzaj pacjenta, którego można nazwać „Cwaniakiem”.

Gdy „Cwaniak” wzywa karetkę, to najczęściej ma w tym jakiś interes. Cel, do którego dąży, a zespół ratownictwa medycznego (popularniej: pogotowie, lub karetka) ma mu ułatwić osiągnięcie tego celu. Co może być owym celem? Na przykład próba uzyskania zwolnienia chorobowego, zaświadczenia, „alibi”, czyli inaczej mówiąc jakiegoś usprawiedliwienia. Zdarzają się sytuacje, gdy człowiek się nie chce, albo z pewnych względów (na przykład wysokoprocentowych) nie może iść do pracy. Często związane to może być syndromem dnia wczorajszego (kac), lub dzisiejszego (jeszcze nie kac, ale wszystko zmierza w tym kierunku).

Tutaj na myśl przychodzi mi jeden z moich pacjentów, u którego byłem kilka miesięcy temu.
Wezwanie – „ból brzucha”. Na miejscu trzydziestoletni mężczyzna (stały klient naszego pogotowia ratunkowego), który zgłasza ogólne osłabienie, ale neguje ból brzucha. Okazało się, że „ból brzucha” wymyśliła jego siostra, która nas wezwała. Jak twierdziła siostra – „bo wtedy na pewno przyjedziecie”.

039Wszystkie parametry w normie, a jedyna dolegliwość to wspomniane wcześniej ogólne osłabienie, czyli rzecz całkowicie niemierzalna i niebadalna, a może wynikać ze spożycia alkoholu, którego woń dość wyraźnie było czuć od naszego pacjenta.

Badamy, szukamy dalej i nadal nic. Nic, czego można by się jakoś uczepić. Jest tylko jedna rzecz, która przykuła moją uwagę – pacjent domaga się dokumentacji (którą i tak by od nas otrzymał), a także zapisu, że musi (podkreślam – MUSI) dziś leżeć w domu i nie jest w stanie się poruszać. Postanowiłem dopytać, w jakim celu jest mu taki zapis potrzebny.

Po pewnym czasie „cwaniak” przyznał, że miał na dziś wyznaczone spotkanie z kuratorem, ale „zaskoczył” i pijany nie pójdzie, bo kurator może mu próbować odwiesić wyrok (nie wnikam w prawdziwość tej relacji, przekazuję jedynie jej sens). Dlatego potrzebuje zaświadczenia, że dziś ma leżeć w domu i nie jest w stanie się poruszać. Siostra dostarczy zaświadczenie do kuratora i będzie spokój.

Pacjent otrzymał od nas standardową kartę medycznych czynności ratunkowych z bardzo ogólnym rozpoznaniem Z03 – „obserwacja medyczna i ocena przypadków podejrzanych o chorobę lub stany podobne”. To rozpoznanie to w zasadzie brak rozpoznania, w skrócie oznacza: szukaliśmy, ale nic nie znaleźliśmy. Nie spodobało się to naszemu pacjentowi, ale to już nie mój problem. Ja nie zamierzam fałszować dokumentacji medycznej, jaką jest karta medycznych czynności ratunkowych. 


Dzień z życia medyka vol. 11. „Waga ciężka”

Po dłuższej przerwie kolejna porcja pogotowianych opowieści – tym razem będzie to wakacyjny dyżur. Był piękny, słoneczny, lipcowy poranek. Zaczęło się niewinnie, a skończyło bardzo intensywnie. Poczytajcie…

03408.00 – „Upadł, zakrwawiony” – sympatyczny starszy pan, który poślizgnął się (tak twierdził) na chodniku. W momencie przyjazdu na miejsce zdarzenia siedział na przystanku w towarzystwie świadka zdarzenia, który nas wezwał. Obrażenia naprawdę symboliczne (niewielkie otarcia na policzku i lekko zdarty palec), a do tego całkiem dobre samopoczucie i brak zgody na przewiezienie do szpitala.

10.00 – „Ucięty palec” – po przyjeździe na miejsce okazało się, że palec nie jest ucięty, a jedynie (na szczęście) zraniony. Obrażenia powstały podczas pracy nożem taśmowym. Obrażenia niewielkie, można powiedzieć, że poszkodowany miał dużo szczęścia. Nie pierwszy zresztą raz, ponieważ w przeszłości miał już podobną „przygodę”. → SOR

12.30 – „Upadła, rana nosa, rana głowy” – starsza pani potknęła się o wystający krawężnik. Efektem kontaktu z twardym podłożem był solidny guz na czole oraz pęknięta skóra na nosie (rana do szycia). Pierwszej pomocy udzielili jej świadkowie zdarzenia. Mimo niezbyt przyjemnego zdarzenia nasza pacjentka nie traciła dobrego humoru, który i nam się udzielił. Opatrunek i transport → SOR.

14.00 – „Leży” – Jadąc na kolejną wizytę (opisana poniżej) natknęliśmy się na leżącego na chodniku mężczyznę. Z okna karetki nie da się poszkodowanego zdiagnozować, więc oczywiście zatrzymaliśmy się i szybko przebadaliśmy naszego poszkodowanego (pacjent, do którego jechaliśmy niestety musiał trochę dłużej czekać). Poszkodowany ewidentnie znajdował się pod wpływem alkoholu, nie ukrywał zresztą, że spożywał alkohol. Dyspozytor medyczny przysłał inną karetkę, a my pojechaliśmy dalej. Finalnie „poszkodowany” (w cudzysłowie, ponieważ ten termin to duże nadużycie w tym przypadku) trafił do Policyjnej Izby zatrzymań z powodu upojenia alkoholowego.

15.00 – „Słaby, ból nóg, krwawienie z nosa od kilku godzin” – jak widać z opisu: wszystko w jednym, do wyboru, do koloru. Dyspozytor otrzymał takie zgłoszenie, więc takie informacje nam przekazał. Po przybyciu na miejsce okazało się, że krwawienia z nosa już nie ma, więc mamy już mały sukces (wtajemniczeni wiedzą, że krwawienie z nosa bardzo często ustępuje przed przybyciem karetki). W trakcie wywiadu okazało się, że krwawienie owszem było, ale kilka godzin temu… Aktualnie zasadniczym problemem naszego pacjenta jest ogólne osłabienie. Dalszy wywiad, dalsze badanie i okazało się, że nasz pacjent bardzo lubi spożywać alkohol, najczęściej w dużych ilościach, przez kilka, a czasem kilkanaście dni. Biorąc pod uwagę to, że nasz pacjent przez około dwa tygodnie nadużywał alkoholu, a przy tym niewiele jadł, nie dziwię się, że był słaby. Jak na tego typu pacjenta przystało – wszystkie parametry życiowe miał w normie. Pacjent pozostał w domu, z zaleceniem wizyty u lekarza rodzinnego. Ciekawostka: pacjent wezwał pogotowie ratunkowe, ponieważ nie miał jak zadzwonić do lekarza rodzinnego (nie ma telefonu). Pytanie retoryczne: jakim cudem zadzwonił po pogotowie?

17.30 – „Zasłabł” – takie wezwanie otrzymała karetka specjalistyczna, która pojechała do do sześćdziesięcioletniego mężczyzny jako pierwsza. Po przyjeździe na miejsce zdarzenia okazało się, że poszkodowany jest głęboko nieprzytomny, w ciężkim stanie i wymaga przewiezienia do szpitala. Jest tylko jeden „mały” problem – pacjent waży około 200 kilogramów (piszę około, ponieważ dokładna waga pacjenta nie była znana). Zostaliśmy zadysponowani jako drugi zespół, do pomocy w transporcie pacjenta. Lecz i to okazało się zbyt mało, dlatego wezwaliśmy (a konkretniej – dyspozytor medyczne wezwał) na pomoc straż pożarną.  Ostatecznie siedem osób znosiło poszkodowanego do karetki. Kolegom strażakom chyba niezbyt się to podoba (jak to mój kolega powiedział: „szli jak na ścięcie”), ale Państwowa Straż Pożarna ma w swoim zakresie obowiązków także ratownictwo medyczne oraz ewakuację poszkodowanych, dlatego z tej możliwości skorzystaliśmy.

Jak widać nasza praca bywa bardzo zróżnicowana i czasem wymaga współdziałania kilku służb. Krótko: wszyscy jedziemy na jednym wózku i dobrze jest sobie pomagać.


Głową muru nie przebijesz…

ratownictwologoZ różnych źródeł wiem, że interesuje Was nasza pogotowiana codzienność i pacjenci, dlatego postanowiłem co jakiś czas opisywać konkretnych pacjentów, których można określić mianem „ciekawych”.

Zanim przejdę do sedna kilka słów wyjaśnienia: w trosce o dobro tychże pacjentów oraz, aby nie być posądzonym o ujawnianie danych osobowych, czy informacji o stanie zdrowia poszkodowanego – nie podaję dokładnych danych umożliwiających identyfikację kogokolwiek.

Zdarza mi się czasem lekko modyfikować pewne fakty, ale nie ma to wpływu na całą historię. Bo jakie znacznie ma to, czy nasz pacjent ma 3,23 promila alkoholu we krwi, czy też 3,32?  W obu przypadkach liczba ta wskazuje na spożycie dość znacznej ilości alkoholu. Analogicznie – nie ma znaczenia, czy bohater opowieści ma 31, czy 33 lata, ponieważ należy do pewnej kategorii wiekowej i to się liczy. Zamieszczane zdjęcia nie są wykonywane podczas akcji ratunkowych.

Według relacji osoby, która nas wezwała bohater dzisiejszej opowieści „walił głową w mur”. Dokładnie takie wezwanie otrzymaliśmy. Po przybyciu na miejsce zdarzenia (oczywiście jazda na sygnale) okazało się, że pan już nie wali głową w mur, lecz grzecznie sobie siedzi na chodniku w dość znacznej kałuży, z rozpiętym rozporkiem spodni.

Pan zaprzecza jakoby próbował sforsować głową mur. Nie ściemnia i przyznaje, że spożywał alkohol (denaturat). Nie zgłaszał żadnych dolegliwości i zgodził się na badanie, jednak od początku sugerował nam, żebysmy go zawieźli na jedną z kaliskich ulic, lub ewentualnie do kolegi (tu pada alternatywny adres). Tego nie możemy zrobić, więc zaoferowałem, że ewentualnie mogę zamówić mu taksówkę. Nasz pacjent nie był tym zainteresowany, lecz z zadowoleniem przyjął informację, że zostanie przekazany patrolowi policji i trafi na tzw. dołek (w Kaliszu nie funkcjonuje izba wytrzeźwień).

Oczekując na patrol policji ucięliśmy sobie małą pogawędkę. Nasz pacjent wydawał mi się znajomy (wielce prawdopodobne, że był już wcześniej naszym pacjentem), dlatego podpytałem go skąd i dokąd zmierzał. Okazało się, że wracał z „pracy”, czyli spod jednego z kaliskich marketów, gdzie trudni się odprowadzaniem wózków w zamian za sybmoliczną złotówkę. Dowiedziałem się, że w świadczeniu usług „wózkowych” obowiązuje rejonizacja, a zarobki bywają różne, ale da się żyć. Dzisiejszy dziś ponoć był niezły (i tu pada kwota).

A co się w  ogóle stało? Nasz pacjent wracając z „pracy” poczuł zew natury i próbował honorowo oddać mocz. Jednak silny wiatr w połączeniu z alkoholem spowodowały zachwanie równowagi i upadek oraz oddanie moczu, ale już w niekontrolowany sposób (stąd ta kałuża).

Komentarz?
Karetka do sprzątania. Bo o tym, że nasz pacjent nie poniesie żadnych konsekwencji, nie zapłaci na pobyt na „dołku” już wiecie. Głową muru nie przebijesz…


Nowa siedziba Pogotowia Ratunkowego w Kaliszu

fot. Mariusz Jankowski

fot. Mariusz Jankowski

Pogotowie Ratunkowe w Kaliszu ma nową siedzibę.
1 sierpnia 2013 roku jednostka została przeniesiona z ul. Nowy Świat 35 do budynku przy Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kaliszu, w którym dawniej mieściła się przychodnia medycyny pracy.

Przeprowadzka jest konsekwencją włączenia Pogotowia Ratunkowego w Kaliszu (które wcześniej było samodzielną jednostką) w struktury Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kaliszu. Aktualnie w nowej siedzibie stacjonują cztery zespoły ratownictwa medycznego: trzy karetki specjalistyczne (w składzie z lekarzem) oraz jedna karetka podstawowa (w składzie bez lekarza). Docelowo część zespołów ma być rozmieszczona na terenie Kalisza, jednak ich lokalizacja nie jest jeszcze znana. Dyslokacja karetek ma skrócić czas dojazdu do pacjenta.

Nie zmieniła się lokalizacja karetek na terenie powiatu kaliskiego. Zespoły ratownictwa medycznego nadal znajdują się w Brzezinach, Stawiszynie oraz Liskowie. Są to karetki podstawowe, o czym pisałem już wcześniej TUTAJ).

Teren po dawnej siedzibie Pogotowia Ratunkowego w Kaliszu zostanie oddany właścicielowi, czyli Urzędowi Marszałkowskiemu. Co się stanie dalej, chwilowo nie wiadomo. Ptaszki ćwierkają, że całość ma być przekazana gminie żydowskiej. Inna wersja mówi o przejęciu przez Państwową Wyższą Szkołę Zawodową w Kaliszu. Jak będzie – jak zwykle czas pokaże.

Przypomnę jeszcze, że zarówno w przypadku Kalisza, jak i pozostałych podstacji – to jest tylko SIEDZIBA, miejsce wyczekiwania zespołów ratownictwa medycznego. Tutaj nie udzielamy pomocy ambulatoryjnej! 


10 lat minęło…

Jak ten czas leci? Dziesięć lat temu zaczęła się moja przygoda z ratownictwem medycznym. Dokładnie 1 sierpnia 2003 roku rozpocząłem pracę w Pogotowiu Ratunkowym w Kaliszu.  Mniej więcej w tym samym czasie miała początek moja szkoleniowa przygoda. Rocznice, szczególnie te okrągłe skłaniają do refleksji, więc postanowiłem się nimi z Wami podzielić.

Przez te dziesięć lat w polskim ratownictwie medycznym zaszło wiele pozytywnych zmian. Jedna z ważniejszych nastąpiła w 2006 roku, kiedy to po wielu latach w końcu podjęto pracę nad nowym projektem ustawy o państwowym ratownictwie medycznym. Nowa ustawa zaczęła obowiązywać od 1 stycznia 2007 roku i wprowadziła znaczne zmiany w funkcjonowaniu ratownictwa medycznego w Polsce.

Jedną z bardziej zauważalnych (choć oczywiście nie jedynych) zmian było wprowadzenie nowego podziału karetek na „specjalistyczne” (w składzie z lekarzem) i „podstawowe” (w składzie bez lekarza). Wiązało się to również z określeniem czynności, które ratownik medyczny i pielęgniarka mogą wykonywać samodzielnie (czytaj). Z pewnością wpłynęło to również na wzrost prestiżu tychże zawodów. Ratownik medyczny przestał być tylko i wyłącznie „noszowym”, a pielęgniarka „miłościwie noszącą ambu mistrzynią od wkłuć”. Pojawiła się oczywiście masa przeciwników nowego podziału i zespołów „podstawowych”. Rzesza „ekspertów” (którzy nigdy w karetce nie siedzieli) przestrzegała przed negatywnymi skutkami zmian. Karetki „podstawowe” stanowią obecnie około 50% wszystkich zespołów ratownictwa medycznego, a ratownicy medyczni i pielęgniarki zastąpili lekarzy w karetkach. Widać konflikt interesów, prawda? Jednego roku lobby profesorsko – eksperckie podjęło próbę ograniczenia kompetencji zespołów „P”, z marnym na szczęście skutkiem. Psy szczekają, a karawana jedzie dalej.

Samodzielna praca i zwiększony (albo inaczej: w końcu określony) zakres kompetencji ratowników medycznych i pielęgniarek wiąże się oczywiście z większą odpowiedzialnością, co zmusza (przynajmniej tych myślących i świadomych) do ciągłego kształcenia.

Polskie ratownictwo medyczne nie jest oczywiście doskonałe, ciągle ewoluuje i czeka je jeszcze zmian oraz ciężkiej pracy. Jednak porównując nasz system z  działaniem służb ratunkowych w innych krajach naprawdę nie jest źle. Postaram się o tym napisać innych razem.

Zmiany nastąpiły oczywiście i w kaliskim pogotowiu. Wysłużone karetki zostały stopniowo zastąpione przez nowsze modele. Pożegnaliśmy się z wiekowym Mercedesem pieszczotliwie nazywanym przez nas „Babcią”, czy „papieską erką” (ambulans, który  kaliskie pogotowie otrzymało przed wizytą Jana Pawła II w Kaliszu, w 1997 roku), na zasłużoną emeryturę przeszły także transportowe Polonezy. Z biegiem lat pojawiały się nowe ambulanse, nowy sprzęt i nowi ludzie. Dziś Pogotowie Ratunkowe w Kaliszu już nie istnieje. Decyzją Sejmiku Województwa Wielkopolskiego zostało włączone w struktury Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kaliszu. Dobrze to, czy źle – jak zwykle czas pokaże. Zmienia się również siedziba naszego pogotowia. Aktualnie trwa przeprowadzka z ul. Nowy Świat 35, na ul. Poznańską 79 (pawilony po medycynie pracy), a docelowo poszczególne karetki mają być rozlokowane na terenie Kalisza.

Nie zmieniło się jedno: oczekiwania pacjentów. W tym kraju każdemu wszystko się należy! Więc nadal (mimo upływu lat, nowej ustawy, postępu, rozwoju i tak dalej) około 70 – 80% wyjazdów zespołów ratownictwa medycznego to wyjazdy nieuzasadnione, lub co najmniej kontrowersyjne co wykazała chociażby niedawna kontrola Najwyższej Izby Kontroli.

032Ja również się zmieniłem. Jestem przede wszystkim o dziesięć lat starszy, bogatszy o przeróżne doświadczenia życiowe i zawodowe. Staram się jednak dalej rzetelnie wykonywać swoją pracę i nieść kaganek oświaty.

Jak już wiecie – udało mi się połączyć chęć ratowania ludzkiego życia oraz wiedzę w tym zakresie połączyłem z zamiłowaniem do uczenia ludzi i tak zrodziła się historia szkoleń, którymi zajmuję się już od 10 lat.

Wiedzę w tym zakresie zdobyłem na studiach oraz licznych kursach związanych z ratownictwem medycznym, w których nieustannie uczestniczę, wychodząc z założenia, że tylko ciągły rozwój i doświadczenie pozwalają nam sprostać pojawiającym się, nowym wyzwaniom.

 


Zanim przyjedzie karetka

A więc stało się. Wezwałeś pogotowie ratunkowe. Czekasz. Zanim do Ciebie dojedziemy minie trochę czasu. Ile? To zależy o wielu rzeczy: od natężenia ruchu, odległości w jakiej się znajdujemy, ilości przeszkód, które musimy pokonać (brama wjazdowa, drzwi do klatki, psy pilnujące posesji), czy chociażby od tego, czy masz umieszczony numer domu w widocznym miejscu…

Jeśli zachodzi taka konieczność, to do naszego przybycia powinieneś udzielać pierwszej pomocy poszkodowanym, a także, o ile to możliwe przygotować się (i pacjenta) na nasze przybycie.

Kilka rzeczy, które należy przygotować, zanim przyjedzie pogotowie:

  • dokumenty pacjenta – najlepiej dowód osobisty, ale może też być inny dokument ze zdjęciem (paszport, prawo jazdy, legitymacja studencka, legitymacja szkolna, legitymacja służbowa etc.)
  • dokumentacja medyczna – wypisy ze szpitala, karty porad, zalecenia, ostatnie badania etc.
  • leki, które przyjmuje pacjent.

 

Wydaje się, że to mało istotne rzeczy, a jednak bardzo ułatwiają nam pracę. A jeśli coś nam ułatwia pracę, to będzie to z pewnością z korzyścią dla pacjenta…  

Aktualizacja wpisu – usunięto podpunkt:
  • potwierdzenie ubezpieczenia – legitymacja ubezpieczeniowa, potwierdzenie wpłaty ZUS/KRUS, druk ZUS RMUA – dla nas nie jest to najważniejsze, ale jeśli zabierzemy pacjenta do szpitala, to tam z pewnością będą tych dokumentów wymagać

Komentarz – aktualnie nie jest potrzebny dokument potwierdzający ubezpieczenie.


Gdy słyszysz sygnał…

Jak prawidłowo zachować się słysząc i widząc pojazd uprzywilejowany? Zatrzymać się? Zjechać na pobocze? A może przyśpieszyć?

Zacznijmy od definicji: pojazd uprzywilejowany – pojazd wysyłający sygnały świetlne w postaci niebieskich świateł błyskowych i jednocześnie sygnały dźwiękowe o zmiennym tonie, jadący z włączonymi światłami mijania lub drogowymi (…) (art. 2 ust. prawo o ruchu drogowym).

Pojazdami uprzywilejowanymi mogą być między innymi pojazdy:

  • ochrony przeciwpożarowej (PSP, OSP)
  • ratownictwa chemicznego
  • Policji
  • zespołów ratownictwa medycznego
  • Straży Granicznej
  • Biura Ochrony Rządu

 

Pełen katalog określa art. 53 ustawy prawo o ruchu drogowym (Dz.U. 1997 Nr 98 poz. 602 z późn. zmianami).

Zgodnie z przepisami, każdy uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani ułatwić przejazd pojazdu uprzywilejowanego, w szczególności przez niezwłoczne usunięcie się z jego drogi, lub w razie potrzeby zatrzymanie się. Oznacza to, że nie tylko kierowca pojazdów silnikowych, ale także rowerzyści, jadący na wrotkach, rolkach, deskorolce, konno, czy też piesi powinni ułatwić przejazd pojazdu uprzywilejowanego.

Warto wiedzieć, ze kierujący pojazdem uprzywilejowanym w pewnych okolicznościach (np. uczestnicząc w akcji związanej z ratowaniem życia, mienia, czy zapewnienia bezpieczeństwa), spełniając określone warunki, może pod warunkiem zastosowania szczególnej ostrożności nie stosować się do przepisów ruchu drogowego.

Jak to bywa w praktyce? Różnie. Najczęściej jeśli już nas widać i słychać (a z tym bywa różnie biorąc pod uwagę „dyskoteki na kółkach”), kierujący pojazdami starają się zjechać na pobocze, usunąć się z drogi przejazdu. Wyjątkiem niestety często bywają piesi, co widać na załączonym filmiku. Dla pieszego często nadrzędnym celem jest dotarcie do celu. „Przecież jestem na pasach, mam pierwszeństwo…”. Jakie mogą być konsekwencje takiego myślenia, chyba nie muszę tłumaczyć…

Jadąc „na sygnale” my również się narażamy. Znane mi jest wiele przypadków wypadków karetki jadącej do pacjenta, lub z pacjentem. Nie robimy tego dla zabawy, ale po to, żeby jak najszybciej dotrzeć na miejsce i w ten sposób jak najlepiej udzielić pomocy poszkodowanym. O tym, jakie ma znacznie czas już pisałem i zapewne pisał będę jeszcze nie raz.

W pierwszym filmiku proszę zwrócić uwagę na moment:

  • 0:45 – „spacerek przez jezdnię”
  • 1:06 – „przecież jestem na pasach”.

 

Gwarantuję, że w obu przypadkach widać nas było z odległości 100 – 150 metrów (w linii prostej), a słychać znacznie wcześniej…

Pamiętaj, że kiedyś pogotowie może do Ciebie jechać na sygnale…

 

 

 


motocyklisci kalisz gremium kalisz
  • Kategorie

  • Archiwum

  • Zapraszam na Facebooka :-)

  • Moje filmy

    Śnieżka
    Śnieżka
    X Mistrzostwa Polski
    X Mistrzostwa Polski
    Rowerowo...
    Rowerowo...
    Pieszy. No przecież na pasach jest, nie?
    Pieszy. No przecież na pasach jest, nie?
  • © 2011 Jakub Rychlik. Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione. Autor nie ponosi żadnej odpowiedzialności za szkody mogące wyniknąć z niewłaściwego zastosowania prezentowanej na stronie www.jakubrychlik.pl wiedzy w praktyce.
    Motyw iDream: Templates Next , tłumaczenie: WordpressPL | Działa na WP