Tag: kalisz

Gdzie szukać pomocy medycznej w nocy i święta (Kalisz)?

Od 1 kwietnia 2014 roku zmieniły zasady się korzystania z nocnej i świątecznej pomocy doraźnej. Pacjent w sytuacji pogorszenia stanu zdrowia będzie mógł korzystać z pomocy dowolnego punktu nocnej opieki, który realizuje ten rodzaj świadczeń w ramach umowy z NFZ.  Punkty te funkcjonują w godz. 18.00 – 8.00 dnia następnego oraz całodobowo w soboty, niedziele i dni ustawowo wolne od pracy.

wieczorynka

„Wieczorynka” – fot. Mariusz Jankowski

W razie zachorowania każdy ubezpieczony może skorzystać, po godzinach pracy swojego lekarza rodzinnego, z nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej. Niezależnie od miejsca zamieszkania pacjent wymagający konsultacji lekarskiej czy pielęgniarskiej w godzinach nocnych od godz. 18 do 8 dnia następnego oraz całodobowo w weekendy i święta może zgłosić się do dowolnej poradni realizującej ten rodzaj świadczeń w ramach umowy z NFZ.

Aktualnie dla Kalisza i powiatu kaliskiego opiekę nocną i świąteczną realizuje Wojewódzki Szpital Zespolony im. Ludwika Perzyny w Kaliszu, przy ul. Poznańskiej 79, tel. 62 765 16 54.

„Wieczorynka” (tak popularnie nazywana jest nocna i świąteczna opieka zdrowotna) znajduje się w budynku po dawnej medycynie pracy – jest to budynek znajdujący się obok budynku głównego szpitala. W tym samym budynku znajduje się również siedziba pogotowia ratunkowego (jest to tylko i wyłącznie siedziba, miejsce wyczekiwania zespołów ratownictwa medycznego, a nie punkt przyjęcia pacjentów).  Aby dostać się do „wieczorynki” po wejściu przez główne drzwi (widoczne na zdjęciu) należy skręcić w prawo. 

Z nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej pacjent powinien korzystać w przypadku:

  • nagłego pogorszenia stanu zdrowia, gdy nie ma objawów sugerujących bezpośrednie zagrożenie życia, a zastosowane środki domowe lub leki dostępne bez recepty nie przyniosły spodziewanej poprawy
  • zaostrzenie dolegliwości znanej choroby przewlekłej (np. kolejny napad astmy oskrzelowej z umiarkowaną dusznością)
  • infekcja dróg oddechowych z wysoką gorączką, szczególnie u małych dzieci i ludzi w podeszłym wieku
  • bóle brzucha, nieustępujące mimo stosowania leków rozkurczowych
  • bóle głowy, nieustępujące mimo stosowania leków przeciwbólowych
  • biegunka lub wymioty, szczególnie u dzieci lub osób w podeszłym wieku
  • zatrzymanie stolca lub moczu
  • nagłe bóle krzyża, kręgosłupa, stawów, kończyn itp.
  • zaburzenia psychiczne (z wyjątkiem agresji lub dokonanej próby samobójczej – wtedy należy wezwać pogotowie ratunkowe, a najlepiej i Policję).

 

Szczegóły w komunikacie NFZ, a wykaz placówek świadczących nocną i świąteczną opiekę zdrowotną dostępny jest TUTAJ.

Dla przypomnienia – zespoły ratownictwa medycznego nie świadczą usług z zakresu nocnej i świątecznej pomocy doraźnej, ponieważ są powołane do innych zadań (w skrócie: ratowanie życia i zdrowia, a nie leczenie). Przypomnę jeszcze, że Lisków, Brzeziny, czy Stawiszyn, gdzie znajdują się podstacje Pogotowia Ratunkowego w Kaliszu (będącego częścią Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kaliszu) to jedynie miejsce wyczekiwania, gdzie zgodnie z przepisami nie wolno nam nawet przechowywać leków, nie mówiąc już o badaniu chorych.


Dzień z życia medyka vol. 11. „Waga ciężka”

Po dłuższej przerwie kolejna porcja pogotowianych opowieści – tym razem będzie to wakacyjny dyżur. Był piękny, słoneczny, lipcowy poranek. Zaczęło się niewinnie, a skończyło bardzo intensywnie. Poczytajcie…

03408.00 – „Upadł, zakrwawiony” – sympatyczny starszy pan, który poślizgnął się (tak twierdził) na chodniku. W momencie przyjazdu na miejsce zdarzenia siedział na przystanku w towarzystwie świadka zdarzenia, który nas wezwał. Obrażenia naprawdę symboliczne (niewielkie otarcia na policzku i lekko zdarty palec), a do tego całkiem dobre samopoczucie i brak zgody na przewiezienie do szpitala.

10.00 – „Ucięty palec” – po przyjeździe na miejsce okazało się, że palec nie jest ucięty, a jedynie (na szczęście) zraniony. Obrażenia powstały podczas pracy nożem taśmowym. Obrażenia niewielkie, można powiedzieć, że poszkodowany miał dużo szczęścia. Nie pierwszy zresztą raz, ponieważ w przeszłości miał już podobną „przygodę”. → SOR

12.30 – „Upadła, rana nosa, rana głowy” – starsza pani potknęła się o wystający krawężnik. Efektem kontaktu z twardym podłożem był solidny guz na czole oraz pęknięta skóra na nosie (rana do szycia). Pierwszej pomocy udzielili jej świadkowie zdarzenia. Mimo niezbyt przyjemnego zdarzenia nasza pacjentka nie traciła dobrego humoru, który i nam się udzielił. Opatrunek i transport → SOR.

14.00 – „Leży” – Jadąc na kolejną wizytę (opisana poniżej) natknęliśmy się na leżącego na chodniku mężczyznę. Z okna karetki nie da się poszkodowanego zdiagnozować, więc oczywiście zatrzymaliśmy się i szybko przebadaliśmy naszego poszkodowanego (pacjent, do którego jechaliśmy niestety musiał trochę dłużej czekać). Poszkodowany ewidentnie znajdował się pod wpływem alkoholu, nie ukrywał zresztą, że spożywał alkohol. Dyspozytor medyczny przysłał inną karetkę, a my pojechaliśmy dalej. Finalnie „poszkodowany” (w cudzysłowie, ponieważ ten termin to duże nadużycie w tym przypadku) trafił do Policyjnej Izby zatrzymań z powodu upojenia alkoholowego.

15.00 – „Słaby, ból nóg, krwawienie z nosa od kilku godzin” – jak widać z opisu: wszystko w jednym, do wyboru, do koloru. Dyspozytor otrzymał takie zgłoszenie, więc takie informacje nam przekazał. Po przybyciu na miejsce okazało się, że krwawienia z nosa już nie ma, więc mamy już mały sukces (wtajemniczeni wiedzą, że krwawienie z nosa bardzo często ustępuje przed przybyciem karetki). W trakcie wywiadu okazało się, że krwawienie owszem było, ale kilka godzin temu… Aktualnie zasadniczym problemem naszego pacjenta jest ogólne osłabienie. Dalszy wywiad, dalsze badanie i okazało się, że nasz pacjent bardzo lubi spożywać alkohol, najczęściej w dużych ilościach, przez kilka, a czasem kilkanaście dni. Biorąc pod uwagę to, że nasz pacjent przez około dwa tygodnie nadużywał alkoholu, a przy tym niewiele jadł, nie dziwię się, że był słaby. Jak na tego typu pacjenta przystało – wszystkie parametry życiowe miał w normie. Pacjent pozostał w domu, z zaleceniem wizyty u lekarza rodzinnego. Ciekawostka: pacjent wezwał pogotowie ratunkowe, ponieważ nie miał jak zadzwonić do lekarza rodzinnego (nie ma telefonu). Pytanie retoryczne: jakim cudem zadzwonił po pogotowie?

17.30 – „Zasłabł” – takie wezwanie otrzymała karetka specjalistyczna, która pojechała do do sześćdziesięcioletniego mężczyzny jako pierwsza. Po przyjeździe na miejsce zdarzenia okazało się, że poszkodowany jest głęboko nieprzytomny, w ciężkim stanie i wymaga przewiezienia do szpitala. Jest tylko jeden „mały” problem – pacjent waży około 200 kilogramów (piszę około, ponieważ dokładna waga pacjenta nie była znana). Zostaliśmy zadysponowani jako drugi zespół, do pomocy w transporcie pacjenta. Lecz i to okazało się zbyt mało, dlatego wezwaliśmy (a konkretniej – dyspozytor medyczne wezwał) na pomoc straż pożarną.  Ostatecznie siedem osób znosiło poszkodowanego do karetki. Kolegom strażakom chyba niezbyt się to podoba (jak to mój kolega powiedział: „szli jak na ścięcie”), ale Państwowa Straż Pożarna ma w swoim zakresie obowiązków także ratownictwo medyczne oraz ewakuację poszkodowanych, dlatego z tej możliwości skorzystaliśmy.

Jak widać nasza praca bywa bardzo zróżnicowana i czasem wymaga współdziałania kilku służb. Krótko: wszyscy jedziemy na jednym wózku i dobrze jest sobie pomagać.


Głową muru nie przebijesz…

ratownictwologoZ różnych źródeł wiem, że interesuje Was nasza pogotowiana codzienność i pacjenci, dlatego postanowiłem co jakiś czas opisywać konkretnych pacjentów, których można określić mianem „ciekawych”.

Zanim przejdę do sedna kilka słów wyjaśnienia: w trosce o dobro tychże pacjentów oraz, aby nie być posądzonym o ujawnianie danych osobowych, czy informacji o stanie zdrowia poszkodowanego – nie podaję dokładnych danych umożliwiających identyfikację kogokolwiek.

Zdarza mi się czasem lekko modyfikować pewne fakty, ale nie ma to wpływu na całą historię. Bo jakie znacznie ma to, czy nasz pacjent ma 3,23 promila alkoholu we krwi, czy też 3,32?  W obu przypadkach liczba ta wskazuje na spożycie dość znacznej ilości alkoholu. Analogicznie – nie ma znaczenia, czy bohater opowieści ma 31, czy 33 lata, ponieważ należy do pewnej kategorii wiekowej i to się liczy. Zamieszczane zdjęcia nie są wykonywane podczas akcji ratunkowych.

Według relacji osoby, która nas wezwała bohater dzisiejszej opowieści „walił głową w mur”. Dokładnie takie wezwanie otrzymaliśmy. Po przybyciu na miejsce zdarzenia (oczywiście jazda na sygnale) okazało się, że pan już nie wali głową w mur, lecz grzecznie sobie siedzi na chodniku w dość znacznej kałuży, z rozpiętym rozporkiem spodni.

Pan zaprzecza jakoby próbował sforsować głową mur. Nie ściemnia i przyznaje, że spożywał alkohol (denaturat). Nie zgłaszał żadnych dolegliwości i zgodził się na badanie, jednak od początku sugerował nam, żebysmy go zawieźli na jedną z kaliskich ulic, lub ewentualnie do kolegi (tu pada alternatywny adres). Tego nie możemy zrobić, więc zaoferowałem, że ewentualnie mogę zamówić mu taksówkę. Nasz pacjent nie był tym zainteresowany, lecz z zadowoleniem przyjął informację, że zostanie przekazany patrolowi policji i trafi na tzw. dołek (w Kaliszu nie funkcjonuje izba wytrzeźwień).

Oczekując na patrol policji ucięliśmy sobie małą pogawędkę. Nasz pacjent wydawał mi się znajomy (wielce prawdopodobne, że był już wcześniej naszym pacjentem), dlatego podpytałem go skąd i dokąd zmierzał. Okazało się, że wracał z „pracy”, czyli spod jednego z kaliskich marketów, gdzie trudni się odprowadzaniem wózków w zamian za sybmoliczną złotówkę. Dowiedziałem się, że w świadczeniu usług „wózkowych” obowiązuje rejonizacja, a zarobki bywają różne, ale da się żyć. Dzisiejszy dziś ponoć był niezły (i tu pada kwota).

A co się w  ogóle stało? Nasz pacjent wracając z „pracy” poczuł zew natury i próbował honorowo oddać mocz. Jednak silny wiatr w połączeniu z alkoholem spowodowały zachwanie równowagi i upadek oraz oddanie moczu, ale już w niekontrolowany sposób (stąd ta kałuża).

Komentarz?
Karetka do sprzątania. Bo o tym, że nasz pacjent nie poniesie żadnych konsekwencji, nie zapłaci na pobyt na „dołku” już wiecie. Głową muru nie przebijesz…


Amnezja


0498
Jakiś czas temu na dyżurze „ratowałem” pewnego pana, który siedział na ławce. I właśnie to siedzenie na ławce było głównym powodem wezwania zespołu ratownictwa medycznego.

Dobrzy ludzie stwierdzili, że człowiek ten z pewnością wymaga pomocy, ale nie byli łaskawi poczekać na nas w miejscu wezwania. Widocznie dobrzy ludzie mieli ważniejsze sprawy na głowie. Może zakupy w jednej z pobliskich galerii, których w Kaliszu niemało?

Nasz nowy pacjent ewidentnie pachniał denaturatem, miał też zaburzenia mowy (od tygodnia). Można by pomyśleć, że to klasyczne upojenie alkoholowe.  Jednak pan zarzekał się, przysięgał, że alkoholu nie spożywał, a śmierdzi denaturatem, ponieważ koledzy polali. Dobrze skwitował to mój kolega z zespołu: „kto by był na tyle głupi, żeby dyktę* marnować?”. My jednak nie mamy możliwości sprawdzenia poziomu alkoholu w wydychanym powietrzu, czy we krwi. A poza tym samo spożycie alkoholu przecież grzechem nie jest…

Oprócz zaburzeń mowy (które mogą świadczyć między innymi o udarze mózgu) nasz pacjent miał też problemy z chodzeniem (od tygodnia). Czyli ma pewne ubytki neurologiczne, ale nie można ustalić, czy jest to świeża sprawa, czy też pozostałość po wcześniejszych schorzeniach. A poza tym bolał go brzuch, bark (od dwóch dni), głowa („od dawna”). Był też mokry (padał deszcz) i lekko wychłodzony (nic dziwnego). Można powiedzieć: wszystko w jednym, do wyboru do koloru. Ilość „schorzeń” ułatwia nam podjęcie decyzji o transporcie do szpitalnego oddziału ratunkowego, jednak nie ułatwia postawienia rozpoznania.

Finalnie nasz pacjent trafił do szpitala, gdzie okazało się, że jest to stały klient. Z uwagi na stan ogólny (spowodowany ciężką, wieloletnią pracą na swoje schorzenia) został nawet przyjęty na oddział, podejrzewam jednak, że długo tam nie zabawi. Podczas rutynowych badań okazało się, że miał 1,40 promila alkoholu we krwi. Czyli do rozpoznania warto by było dopisać amnezję, na która nasz pacjent niewiątpliwie cierpi…

*dykta – jedno z wielu określeń na denaturat.


„Bohaterstwo” na zamówienie…

fot. M. Jankowski

fot. M. Jankowski

Działo się to 30 lipca bieżącego roku w Kaliszu, nad rzeką Prosną. Nastolatek jadący na rowerze zauważył, że w rzece ktoś się „pluska”.

Natychmiast zadzwonił po straż pożarna, biegnąc na miejsce zdarzenia zaczął się rozbierać, a następnie skoczył do wody, aby wyłowić tonącego. Mniej więcej w tym samy czasie na miejsce zdarzenia zaczęły zmierzać wezwane służby, czyli straż pożarna (trzy zastępy), policja oraz pogotowie ratunkowe.

Postawa godna pochwały, chociaż z mojego punktu widzenia (od piętnastego roku życia jestem ratownikiem WOPR i dość dobrze pływam) bardzo ryzykowna. Ratowanie tonącego, bez sprzętu i zabezpieczenia jest bardzo trudne i ryzykowne. Niektórzy twierdzą, że to niemal samobójstwo. Czytając relację z tego zdarzenia w lokalnych mediach myślałem sobie, że ktoś miał naprawdę dużo szczęścia.

Bohaterski nastolatek bardzo szybko udzielił wywiadu lokalnej telewizji, krótkie relacje znalazły się także na stronach kalisz.naszemiasto.pl i radiomerkury.pl, miał więc swoje pięć minut sławy. Kaliskie władze już chciały  oficjalnie podziękować młodemu człowiekowi za heroiczny i odważny czyn. Informacja o zdarzeniu znalazła się także na portalu kalisz112.pl, na którym można znaleźć relacje, zdjęcia z wypadków, pożarów itd. O ile dobrze pamiętam, portal ten zamieścił również wywiad z „bohaterem” (kolega rozmawiał z kolegą, albo „bohater” rozmawiał sam z sobą – któż to wie). Dziwnym trafem wpis ze strony kalisz112.pl zniknął…

Pojawiły się jednak pewne wątpliwości. W komentarzach na stronie kalisz.naszemiasto.pl możemy przeczytać, że „ratujący” i „ratowany” dość dobrze się znają, a ich obecność w jednym miejscu, w tym samym czasie raczej nie była przypadkowa. Komentarze mimo sporej ilości tzw. hejtu czasem zawierają ziarnko prawdy.

Czujna okazała się także kaliska policja. Komuś po prostu „coś” w tej układance nie pasowało. Okazało się, że „tonący” tonął w miejscu, gdzie woda sięga dorosłemu człowiekowi mniej więcej do pasa. Oczywiście i w takiej wodzie można się utpoić. Znalazł się jednak świadek zdarzenia, który słysząc, że ktoś woła pomocy pośpieszył na ratunek, jednak okazało się, że nikt pomocy nie oczekuje, ale po kilkudziesięciu minutach na miejsce nadjechały służby ratunkowe…

Po kilku tygodniach okazało się, że cała ta sytuacja została upozorowana przez trzech nastolatków. „Przypadkiem” wszyscy trzej się znają i redagują portal kalisz112.pl (jeden z nich określa siebie mianem „dziennikarza” portalu calisia.pl) a także stronę na portalu Facebook.com. O całej tej sytuacji możecie poczytać na stronie faktykaliskie.pl.

Pozwoliłem sobie zadać pytanie jednemu z redaktorów portalu kalisz112.pl czy opisana powyżej sytuacja rzeczywiście ich dotoczy, jednak nie otrzymałem odpowiedzi. Mój wpis na ich facebookowej stronie został usunięty, a ja zostałem zablokowany. Mogę się tylko domyślać, że z powodu niewygodnych pytań (dla zainteresowanych – zachowałem wysłane przeze mnie wiadomości).

Bohaterów tej historii czeka teraz sąd, a ja im życzę dotkliwej kary i więcej (dużo więcej) oleju w głowie. Jako pasjonaci ratownictwa i straży pożarnej (tak można wnioskować po stronie, którą prowadzą) powinni zdawać sobie sprawę, do czego mogą prowadzić nieuzasadnione wezwania pogotowia ratunkowego, policji, czy straży pożarnej…

 


Nowa siedziba Pogotowia Ratunkowego w Kaliszu

fot. Mariusz Jankowski

fot. Mariusz Jankowski

Pogotowie Ratunkowe w Kaliszu ma nową siedzibę.
1 sierpnia 2013 roku jednostka została przeniesiona z ul. Nowy Świat 35 do budynku przy Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kaliszu, w którym dawniej mieściła się przychodnia medycyny pracy.

Przeprowadzka jest konsekwencją włączenia Pogotowia Ratunkowego w Kaliszu (które wcześniej było samodzielną jednostką) w struktury Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kaliszu. Aktualnie w nowej siedzibie stacjonują cztery zespoły ratownictwa medycznego: trzy karetki specjalistyczne (w składzie z lekarzem) oraz jedna karetka podstawowa (w składzie bez lekarza). Docelowo część zespołów ma być rozmieszczona na terenie Kalisza, jednak ich lokalizacja nie jest jeszcze znana. Dyslokacja karetek ma skrócić czas dojazdu do pacjenta.

Nie zmieniła się lokalizacja karetek na terenie powiatu kaliskiego. Zespoły ratownictwa medycznego nadal znajdują się w Brzezinach, Stawiszynie oraz Liskowie. Są to karetki podstawowe, o czym pisałem już wcześniej TUTAJ).

Teren po dawnej siedzibie Pogotowia Ratunkowego w Kaliszu zostanie oddany właścicielowi, czyli Urzędowi Marszałkowskiemu. Co się stanie dalej, chwilowo nie wiadomo. Ptaszki ćwierkają, że całość ma być przekazana gminie żydowskiej. Inna wersja mówi o przejęciu przez Państwową Wyższą Szkołę Zawodową w Kaliszu. Jak będzie – jak zwykle czas pokaże.

Przypomnę jeszcze, że zarówno w przypadku Kalisza, jak i pozostałych podstacji – to jest tylko SIEDZIBA, miejsce wyczekiwania zespołów ratownictwa medycznego. Tutaj nie udzielamy pomocy ambulatoryjnej! 


10 lat minęło…

Jak ten czas leci? Dziesięć lat temu zaczęła się moja przygoda z ratownictwem medycznym. Dokładnie 1 sierpnia 2003 roku rozpocząłem pracę w Pogotowiu Ratunkowym w Kaliszu.  Mniej więcej w tym samym czasie miała początek moja szkoleniowa przygoda. Rocznice, szczególnie te okrągłe skłaniają do refleksji, więc postanowiłem się nimi z Wami podzielić.

Przez te dziesięć lat w polskim ratownictwie medycznym zaszło wiele pozytywnych zmian. Jedna z ważniejszych nastąpiła w 2006 roku, kiedy to po wielu latach w końcu podjęto pracę nad nowym projektem ustawy o państwowym ratownictwie medycznym. Nowa ustawa zaczęła obowiązywać od 1 stycznia 2007 roku i wprowadziła znaczne zmiany w funkcjonowaniu ratownictwa medycznego w Polsce.

Jedną z bardziej zauważalnych (choć oczywiście nie jedynych) zmian było wprowadzenie nowego podziału karetek na „specjalistyczne” (w składzie z lekarzem) i „podstawowe” (w składzie bez lekarza). Wiązało się to również z określeniem czynności, które ratownik medyczny i pielęgniarka mogą wykonywać samodzielnie (czytaj). Z pewnością wpłynęło to również na wzrost prestiżu tychże zawodów. Ratownik medyczny przestał być tylko i wyłącznie „noszowym”, a pielęgniarka „miłościwie noszącą ambu mistrzynią od wkłuć”. Pojawiła się oczywiście masa przeciwników nowego podziału i zespołów „podstawowych”. Rzesza „ekspertów” (którzy nigdy w karetce nie siedzieli) przestrzegała przed negatywnymi skutkami zmian. Karetki „podstawowe” stanowią obecnie około 50% wszystkich zespołów ratownictwa medycznego, a ratownicy medyczni i pielęgniarki zastąpili lekarzy w karetkach. Widać konflikt interesów, prawda? Jednego roku lobby profesorsko – eksperckie podjęło próbę ograniczenia kompetencji zespołów „P”, z marnym na szczęście skutkiem. Psy szczekają, a karawana jedzie dalej.

Samodzielna praca i zwiększony (albo inaczej: w końcu określony) zakres kompetencji ratowników medycznych i pielęgniarek wiąże się oczywiście z większą odpowiedzialnością, co zmusza (przynajmniej tych myślących i świadomych) do ciągłego kształcenia.

Polskie ratownictwo medyczne nie jest oczywiście doskonałe, ciągle ewoluuje i czeka je jeszcze zmian oraz ciężkiej pracy. Jednak porównując nasz system z  działaniem służb ratunkowych w innych krajach naprawdę nie jest źle. Postaram się o tym napisać innych razem.

Zmiany nastąpiły oczywiście i w kaliskim pogotowiu. Wysłużone karetki zostały stopniowo zastąpione przez nowsze modele. Pożegnaliśmy się z wiekowym Mercedesem pieszczotliwie nazywanym przez nas „Babcią”, czy „papieską erką” (ambulans, który  kaliskie pogotowie otrzymało przed wizytą Jana Pawła II w Kaliszu, w 1997 roku), na zasłużoną emeryturę przeszły także transportowe Polonezy. Z biegiem lat pojawiały się nowe ambulanse, nowy sprzęt i nowi ludzie. Dziś Pogotowie Ratunkowe w Kaliszu już nie istnieje. Decyzją Sejmiku Województwa Wielkopolskiego zostało włączone w struktury Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kaliszu. Dobrze to, czy źle – jak zwykle czas pokaże. Zmienia się również siedziba naszego pogotowia. Aktualnie trwa przeprowadzka z ul. Nowy Świat 35, na ul. Poznańską 79 (pawilony po medycynie pracy), a docelowo poszczególne karetki mają być rozlokowane na terenie Kalisza.

Nie zmieniło się jedno: oczekiwania pacjentów. W tym kraju każdemu wszystko się należy! Więc nadal (mimo upływu lat, nowej ustawy, postępu, rozwoju i tak dalej) około 70 – 80% wyjazdów zespołów ratownictwa medycznego to wyjazdy nieuzasadnione, lub co najmniej kontrowersyjne co wykazała chociażby niedawna kontrola Najwyższej Izby Kontroli.

032Ja również się zmieniłem. Jestem przede wszystkim o dziesięć lat starszy, bogatszy o przeróżne doświadczenia życiowe i zawodowe. Staram się jednak dalej rzetelnie wykonywać swoją pracę i nieść kaganek oświaty.

Jak już wiecie – udało mi się połączyć chęć ratowania ludzkiego życia oraz wiedzę w tym zakresie połączyłem z zamiłowaniem do uczenia ludzi i tak zrodziła się historia szkoleń, którymi zajmuję się już od 10 lat.

Wiedzę w tym zakresie zdobyłem na studiach oraz licznych kursach związanych z ratownictwem medycznym, w których nieustannie uczestniczę, wychodząc z założenia, że tylko ciągły rozwój i doświadczenie pozwalają nam sprostać pojawiającym się, nowym wyzwaniom.

 


„Krosta na pośladku”

Jakieś dwa lata temu pojechałem do pacjentki, która wzywała do „krwawienia z krosty na pośladku”. To jeden z tych wyjazdów, których się nie zapomina.

Około 20.00. Jakieś 20 km od Kalisza. Do tego z 10 minut po lasach. Po przybyciu pacjentka pokazuje nam zmianę skórną na pośladku, którą prawdopodobnie lekko „przytarła” obracając się z boku na bok. Krwawienia naprawdę niewielkie. Ciężko zresztą to nazwać krwawieniem. Pacjentka ma wyznaczony termin na usunięcie tej zmiany skórnej (w trybie ambulatoryjnym, czyli w uproszczeniu: wchodzi, wycinają i wychodzi).

Bardzo jednak domaga się zawiezienia do szpitala. Tłumaczę cierpliwie, że nie ma to sensu, bo i tak jej tam nic dzisiaj nie zrobią, a nie jest to stan zagrożenia życia.

Pacjentka używa argumentów typu: „a jak w nocy będzie krwawić, a się nie obudzę?”. Dalej próbuję wytłumaczyć, że jazda do szpitala nie ma sensu. Pacjentka nadal swoje. No cóż, „klient nasz pan”, dlaczego ja mam się narażać, tłumaczyć? Przecież w Polsce „każdy gdzieś kogoś zna”.

No to jedziemy. W Szpitalnym Oddziale Ratunkowym przekazuję pacjentkę chirurgowi opowiadając całą historię. Tak w skrócie: wysłuchał (nawet nie krzyczał;-) ), zawołał pacjentkę i powiedział jej, że może wracać do domu. Pacjentka lekko zdziwiona: „ale jak to wracać? jak ja mam jechać?”. Pogotowie wozi tylko w jedną stroną, a jeśli dobrze pamiętam, to autobus miała coś ok. 22.30. A ostrzegałem…

Nie wiem co było dalej, musieliśmy wracać na podstację. Podejrzewam, że nasza pacjentka nie była zbyt zadowolona tym, że musiała sobie łatwić transport do domu.
Mógłbym tutaj pisać, co  by było gdyby ktoś w tym czasie naprawdę potrzebował pomocy, ale to już wiecie.


motocyklisci kalisz gremium kalisz
  • Kategorie

  • Archiwum

  • Zapraszam na Facebooka :-)

  • Moje filmy

    Śnieżka
    Śnieżka
    X Mistrzostwa Polski
    X Mistrzostwa Polski
    Rowerowo...
    Rowerowo...
    Pieszy. No przecież na pasach jest, nie?
    Pieszy. No przecież na pasach jest, nie?
  • © 2011 Jakub Rychlik. Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione. Autor nie ponosi żadnej odpowiedzialności za szkody mogące wyniknąć z niewłaściwego zastosowania prezentowanej na stronie www.jakubrychlik.pl wiedzy w praktyce.
    Motyw iDream: Templates Next , tłumaczenie: WordpressPL | Działa na WP