Tag: bezpieczeństwo własne

Pogotowiane opowieści – „Azor”

Kilka lat pracy już za mną. Przez ten czas nie jedno już widziałem, nie jedno przeżyłem. Niektóre historie są tragiczne, inne są śmieszne. Jedne zostają w pamięci i nie pozwalają się usunąć, inne mózg automatycznie kasuje.

Tym wpisem chcę rozpocząć cykl „pogotowianych opowieści”. Opisywane przeze mnie zdarzenia są prawdziwe, autentyczne. Z oczywistych względów nie będę podawał dokładnych szczegółów tych zdarzeń, jednak sens pozostanie niezmieniony… Mam nadzieję, że będą one dla Was pouczające.

Poniżej pierwsza z „pogotowianych opowieści”.

Kilka lat temu miałem wezwanie na ul. Pułaskiego w Kaliszu (do niedawna jedna z kaliskich „dzielnic cudów”, aktualnie zaczyna się rozwijać).

Około 22.30, wezwanie dość enigmatyczne „leży, nieprzytomny”. Wzywa „kolega”. Jedziemy na sygnale, lecimy z gratami na II piętro, a na półpiętrze pies, wielkości mniej więcej dużego owczarka niemieckiego. No to my odwrót, a pies za nami. Na szczęście na klatce schodowej były drzwi, za którymi się schowaliśmy. Pies to ewidentne zagrożenie, więc wezwaliśmy Policję. Domniemany poszkodowany ma pecha. Musi czekać. Nam nie wolno się narażać. Patrol Policji przybył dość szybko. Nie za bardzo nam pomogą, bo nie mają środków, żeby psa unieszkodliwić (pies nikogo nie atakował, a jedynie bronił dostępu). Mógłby to zrobić powiatowy lekarz weterynarii, ale kiedy on przybędzie? Po kilku minutach znalazł się podchmielowny sąsiad, który powiedział nam, że zamknął psa. No to idziemy znów na górę, a na półpiętrze znów pies… Ten sam, który miał być niby zamknięty. Kolejny odwrót. I kolejna próba zamknięcia psa przez sąsiada. Tym razem mu się udało. Jesteśmy na górze, w drzwiach leży nasz pacjent, a za drzwiami (na pół otwartymi) zgadnijcie kto nam się przygląda? Oczywiście ten sam pies… Szybka reakcja, człowieka „za kołnierz”, domknęliśmy drzwi i w końcu mogliśmy działać.

Co było naszemu pacjentowi? Według klasyfikacji zachorowań ICD – Y91. Po naszemu – upojenie alkoholowe…


O bezpieczeństwie…

„Bezpieczeństwo własne jest najważniejsze. Dobry ratownik, to żywy ratownik. Nie potęgujemy ilości poszkodowanych“ – to słowa, które zawsze można usłyszeć na moich (i zapewne nie tylko moich) szkoleniach.

Cokolwiek robimy, pamiętajmy zawsze o bezpieczeństwie. O bezpieczeństwie własnym, bezpieczeństwie miejsca zdarzenia. W sytuacji, gdy nie jest bezpiecznie należy (o ile to możliwe) podjąć środki w celu zabezpieczenia miejsca zdarzenia i dopiero zacząć udzielać pierwszej pomocy.

W większości sytuacji prawdopodobnie będzie bezpiecznie, ja jednak uczulam Was na te kilka procent, kiedy bezpiecznie może nie być.

Bezpieczeństwo własne dotyczy przede wszystkim zabezpieczenia siebie przed bezpośrednim kontaktem z poszkodowanym. Podstawowym zabezpieczeniem są rękawiczki (najlepiej nitrylowe). Co prawda wcale nie tak łatwo się czymś zarazić udzielając pierwszej pomocy, jednak zawsze lepiej zapobiegać, niż leczyć, lub żyć w niepewności. Rękawiczki są podstawowym wyposażeniem każdej apteczki. Nie zajmują dużo miejsca, zmieszczą się w każdej kobiecej torebce, w każdym plecaku, a kosztują grosze.

Bezpieczeństwo miejsca zdarzenia to bardzo szerokie zagadnienie, ponieważ będzie ono zależało od sytuacji, w jakiej się znajdziemy.

Przykładowe zagrożenia:

  • zwierzęta – mam na myśli głównie psy, ale jeśli wypadek ma miejsce w stadninie koni…? Czy jesteśmy w stanie przewidzieć, jak zachowa się koń? Pracując już kilka lat, za każdym razem wchodząc na wizytę pytam: „czy jest pies?“. Często słyszę, że „jest, ale nie gryzie“. „Nie gryzie“ oznacza, że do tej pory nie ugryzł, a co zrobi dziś widząc obcych, dziwnie pachnących, dziwnie ubranych ludzi, którzy naruszają „jego“ królestwo? W naszym pogotowiu kilka poszarpanych nogawek (i nie tylko) już się zdarzyło…
  • ruch uliczny – jeśli poszkodowany leży na jezdni, to zanim zaczniemy mu pomagać warto zabezpieczyć miejsce zdarzenia. Jeśli jedziemy autem należy zatrzymać się, włączyć światła awaryjne, pozycyjne, ustawić trójkąt ostrzegawczy i dopiero działać. Warto również założyć kamizelkę odblaskową. Jeśli zabezpieczenie miejsca zdarzenia nie jest możliwe, a istnieje realne zagrożenie, należy usunąć poszkodowanego z zagrożonego miejsca. Przytoczę tu tragiczne zdarzenie sprzed kilku lat: na trasie Opatówek – Błaszki kierujący autem osobowym uderzył chyba w ciągnik (mniejsza o szczegóły zdarzenia, bo nie w tym rzecz). Nic wielkiego się nie stało, kierowcy wysiedli, zaczęli rozmawiać, a po chwili z auta, od strony jezdni wysiadło dziecko, wprost pod inne nadjeżdżające auto…
  • prąd – co zrobić, jeśli byliśmy świadkami porażenia prądem? Np. znajomy (nie życzę nikomu) naprawiał przedłużacz i zapomniał go odłączyć? Wyciągnąć wtyczkę? Odciągnąć kabel drewnianym elementem (kijem, krzesłem)? Nic z tych rzeczy. Jeśli to możliwe, to należy odciąć dopływ prądy za pomocą głównego wyłącznika prądu i dopiero zacząć działać. Jeśli to niemożliwe, pozostaje nam telefon na pogotowie ratunkowe z informacją o zdarzeniu. Warto też poinformować pogotowie energetyczne (tel. 991). Energetyka ma teraz takie możliwości, że może zdalnie wyłączyć cały sektor. Wspomnę tutaj zadanie z pewnych mistrzostw w ratownictwie medycznym, gdzie kilka zespołów dało się nabrać i próbowało uwolnić poszkodowanego z kabli za pomocą kija… Zespoły tłumaczyły się, że kij z drewna, nie przewodzi, zapominając o tym, że chodzili po mokrej trawie, zapominając o możliwym napięciu krokowym…
  • pożar, gaz, zagrożenie wybuchem – wszystko w jednym worku, bo wiąże się z ogniem. Gdzie ogień, tam ryzyko wielkich zniszczeń i nieprzewidywalnych skutków. Tu szczególne znaczenie ma szybkie wezwanie straży pożarnej, przeprowadzenie ewakuacji poszkodowanych i o ile to możliwe rozpoczęcie akcji gaśniczej. Zwracam uwagę, że jedną, obowiązkową w każdym aucie gaśnicą to można ewentualnie ugasić ognisko (pod warunkiem, że nie będzie duże).
  • ludzie – jeśli pięć osób „tłumaczy“ jednej osobie za pomocą rąk i nóg, że jej nie lubią, to czy mamy jakieś szanse? A jeśli agresor jest uzbrojony w nóż, lub inny niebezpieczny przedmiot? Wprawny nożownik może zadać 3 – 5 cięć w ciągu 1 sekundy… Lepiej wtedy dyskretnie się wycofać i z bezpiecznego miejsca wezwać pomoc. Przy czym zwracam uwagę, że jeśli zadzwonimy na pogotowie ratunkowe, to trzeba koniecznie podkreślić, że nie jest bezpiecznie. Zasada „bezpieczeństwo jest najważniejsze“ obowiązuje również zespoły pogotowia ratunkowego. Jeden z moich kolegów ratowników po ataku niezbyt zadowolonego „chorego“ był na ponad rok wyłączony z pracy i przeszedł kilka operacji…

Niebezpieczeństwo zwalnia nas z bezpośredniego udzielenia pomocy, co nie znaczy jednak, że możemy odejść i udawać, że nic się nie stało. Zwracam uwagę, że zagrożenie musi być realne. Nie może to być tłumaczenie w rodzaju „nic nie zrobiłem, bo myślałem, że się potknę i złamię nogę“. Podkreślam jeszcze raz – prawdopodobnie w ok. 90% sytuacji będzie bezpiecznie, uczulam jednak na te 10%, gdy bezpiecznie może nie być.

I jeszcze apel… O ile to możliwe: BĄDŹ WIDOCZNY!


W przyszłości opiszę kilka pogotowianych opowieści związanych z bezpieczeństwem, abyście wiedzieli, co ciekawego w życiu może nam się przytrafić…


motocyklisci kalisz gremium kalisz
  • Kategorie

  • Archiwum

  • Zapraszam na Facebooka :-)

  • Moje filmy

    Śnieżka
    Śnieżka
    X Mistrzostwa Polski
    X Mistrzostwa Polski
    Rowerowo...
    Rowerowo...
    Pieszy. No przecież na pasach jest, nie?
    Pieszy. No przecież na pasach jest, nie?
  • © 2011 Jakub Rychlik. Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione. Autor nie ponosi żadnej odpowiedzialności za szkody mogące wyniknąć z niewłaściwego zastosowania prezentowanej na stronie www.jakubrychlik.pl wiedzy w praktyce.
    Motyw iDream: Templates Next , tłumaczenie: WordpressPL | Działa na WP