Na wstępie zaznaczę, że to tylko mały wycinek z prawidłowego postępowania podczas wypadku komunikacyjnego.
„Wyciągać poszkodowanego z pojazdu, czy nie? Bo przecież może mieć uraz kręgosłupa i mu zaszkodzimy…” – to pytanie, które prawie zawsze pojawia się na moich szkoleniach. Owszem, tak może być, ale są pewne sytuacje, gdy powinniśmy na chwilę „zapomnieć” o możliwych obrażeniach, ponieważ są inne priorytety. Takim priorytetem będzie życie. Co komu po zdrowym kręgosłupie, jeśli jego auto stoczy się w przepaść, albo doszczętnie spłonie z poszkodowanym w środku? Połamane kości da się poskładać. A nieodwracalnych zmian powstałych w mózgu z powodu niedotlenienia (które najczęściej będzie spowodowane niedrożnością dróg oddechowych) już nie…
Sytuacje, w których należy wyciągnąć poszkodowanego z pojazdu:
- brak oddechu i konieczność przeprowadzenia resuscytacji krążeniowo – oddechowej
- masywne krwawienie, którego nie da się zatamować z zewnątrz
- pojawienie się nagłego zagrożenia (wybuch, zsunięcie ze skarpy etc.)
- konieczność ewakuacji jednego poszkodowanego, aby dostać się do drugiego
W innych sytuacjach zaleca się pozostawić poszkodowanego w pojeździe i w miarę możliwości tam mu pomagać.
Pamiętajmy, że podczas ewakuacji (łac. evacuatio – opróżnianie, znikanie) tak naprawdę najważniejszy jest czas. Inne czynniki schodzą na dalszy plan.
Oczywiście staramy się nie spowodować dodatkowych obrażeń i możliwie jak najmniej poruszać poszkodowanym. Jak to zrobić? Tak, jak się da! Dobrze by było zastosować chwyt Rauteka (niekiedy nazywany też chwytem Rautka).
Przed ewakuacją poszkodowanego należy sprawdzić, czy nie ma uwięzionych kończyn (szczególnie istotne u kierowców z uwagi na możliwość zaklinowania nóg o pedały).
Otwórz drzwi pojazdu (o ile się da, bo to nie zawsze jest takie proste), włóż ręce pod ramiona poszkodowanego i chwyć oburącz za dalsze przedramię poszkodowanego (chyba, że jest uszkodzone). Jeśli to możliwe staraj się jednocześnie stabilizować głowę poszkodowanego (własnym barkiem i głową). Następnie delikatnie się unosząc (plecy proste, siła z kolan!) wyciągnij poszkodowanego i przenieś w bezpieczne miejsce. Przy znacznej dysproporcji masy (z niekorzyścią dla ratownika) jednoczesna stabilizacja głowy może być bardzo trudna, albo wręcz niemożliwa.
Jak tylko znajdę czas, postaram się zrobić kilka zdjęć, albo filmik, żeby pokazać, jak to powinno wyglądać. Na tą chwilę musi Wam wystarczyć opis 😉
19 października 2011 dnia 22:31
Czekam na filmik z niecierpliwością 🙂
20 października 2011 dnia 05:55
Proszę o cierpliwość 🙂
20 października 2011 dnia 19:43
ok będę cierpliwa :)obiecuje …hi.hi
1 maja 2014 dnia 23:40
A co jeśli poszkodowany jest bardzo ciężki, a ja jestem wątłą kobietą i nie mam siły go wyciągnąć? Czy coś mi za to grozi, jeśli go nie wyciągnę i tym samym nie zrobię resuscytacji albo samochód wybuchnie z poszkodowanym w środku?
2 maja 2014 dnia 09:15
1. Można poprosić kogoś innego, większego, silniejszego o pomoc (o ile taka osoba jest w pobliżu). To, że wiemy jak pewne czynności należy wykonać nie oznacza, że musimy je zawsze samodzielnie wykonywać.
2. Alternatywnym sposobem ewakuacji jest wyciąganie poszkodowanego „na siebie”. Początek taki sam – obejmujemy poszkodowanego, chwytamy za przedramię, ale zamiast unosić poszkodowanego należy spóbować wyciągnać na bok (na siebie). Jest to trudna metoda (ciężko ją opisać, znacznie łatwiej pokazać), ale w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia warto spróbować.
Nie można być ukaranym za to, że się chciało komuś pomóc, ale nam nie wyszło. Nie zawsze i nie każdemu poszkodowanemu uda się pomóc. Ważne, żeby chociaż spróbować.