„Bezpieczeństwo własne jest najważniejsze. Dobry ratownik, to żywy ratownik. Nie potęgujemy ilości poszkodowanych“ – to słowa, które zawsze można usłyszeć na moich (i zapewne nie tylko moich) szkoleniach.

Cokolwiek robimy, pamiętajmy zawsze o bezpieczeństwie. O bezpieczeństwie własnym, bezpieczeństwie miejsca zdarzenia. W sytuacji, gdy nie jest bezpiecznie należy (o ile to możliwe) podjąć środki w celu zabezpieczenia miejsca zdarzenia i dopiero zacząć udzielać pierwszej pomocy.

W większości sytuacji prawdopodobnie będzie bezpiecznie, ja jednak uczulam Was na te kilka procent, kiedy bezpiecznie może nie być.

Bezpieczeństwo własne dotyczy przede wszystkim zabezpieczenia siebie przed bezpośrednim kontaktem z poszkodowanym. Podstawowym zabezpieczeniem są rękawiczki (najlepiej nitrylowe). Co prawda wcale nie tak łatwo się czymś zarazić udzielając pierwszej pomocy, jednak zawsze lepiej zapobiegać, niż leczyć, lub żyć w niepewności. Rękawiczki są podstawowym wyposażeniem każdej apteczki. Nie zajmują dużo miejsca, zmieszczą się w każdej kobiecej torebce, w każdym plecaku, a kosztują grosze.

Bezpieczeństwo miejsca zdarzenia to bardzo szerokie zagadnienie, ponieważ będzie ono zależało od sytuacji, w jakiej się znajdziemy.

Przykładowe zagrożenia:

  • zwierzęta – mam na myśli głównie psy, ale jeśli wypadek ma miejsce w stadninie koni…? Czy jesteśmy w stanie przewidzieć, jak zachowa się koń? Pracując już kilka lat, za każdym razem wchodząc na wizytę pytam: „czy jest pies?“. Często słyszę, że „jest, ale nie gryzie“. „Nie gryzie“ oznacza, że do tej pory nie ugryzł, a co zrobi dziś widząc obcych, dziwnie pachnących, dziwnie ubranych ludzi, którzy naruszają „jego“ królestwo? W naszym pogotowiu kilka poszarpanych nogawek (i nie tylko) już się zdarzyło…
  • ruch uliczny – jeśli poszkodowany leży na jezdni, to zanim zaczniemy mu pomagać warto zabezpieczyć miejsce zdarzenia. Jeśli jedziemy autem należy zatrzymać się, włączyć światła awaryjne, pozycyjne, ustawić trójkąt ostrzegawczy i dopiero działać. Warto również założyć kamizelkę odblaskową. Jeśli zabezpieczenie miejsca zdarzenia nie jest możliwe, a istnieje realne zagrożenie, należy usunąć poszkodowanego z zagrożonego miejsca. Przytoczę tu tragiczne zdarzenie sprzed kilku lat: na trasie Opatówek – Błaszki kierujący autem osobowym uderzył chyba w ciągnik (mniejsza o szczegóły zdarzenia, bo nie w tym rzecz). Nic wielkiego się nie stało, kierowcy wysiedli, zaczęli rozmawiać, a po chwili z auta, od strony jezdni wysiadło dziecko, wprost pod inne nadjeżdżające auto…
  • prąd – co zrobić, jeśli byliśmy świadkami porażenia prądem? Np. znajomy (nie życzę nikomu) naprawiał przedłużacz i zapomniał go odłączyć? Wyciągnąć wtyczkę? Odciągnąć kabel drewnianym elementem (kijem, krzesłem)? Nic z tych rzeczy. Jeśli to możliwe, to należy odciąć dopływ prądy za pomocą głównego wyłącznika prądu i dopiero zacząć działać. Jeśli to niemożliwe, pozostaje nam telefon na pogotowie ratunkowe z informacją o zdarzeniu. Warto też poinformować pogotowie energetyczne (tel. 991). Energetyka ma teraz takie możliwości, że może zdalnie wyłączyć cały sektor. Wspomnę tutaj zadanie z pewnych mistrzostw w ratownictwie medycznym, gdzie kilka zespołów dało się nabrać i próbowało uwolnić poszkodowanego z kabli za pomocą kija… Zespoły tłumaczyły się, że kij z drewna, nie przewodzi, zapominając o tym, że chodzili po mokrej trawie, zapominając o możliwym napięciu krokowym…
  • pożar, gaz, zagrożenie wybuchem – wszystko w jednym worku, bo wiąże się z ogniem. Gdzie ogień, tam ryzyko wielkich zniszczeń i nieprzewidywalnych skutków. Tu szczególne znaczenie ma szybkie wezwanie straży pożarnej, przeprowadzenie ewakuacji poszkodowanych i o ile to możliwe rozpoczęcie akcji gaśniczej. Zwracam uwagę, że jedną, obowiązkową w każdym aucie gaśnicą to można ewentualnie ugasić ognisko (pod warunkiem, że nie będzie duże).
  • ludzie – jeśli pięć osób „tłumaczy“ jednej osobie za pomocą rąk i nóg, że jej nie lubią, to czy mamy jakieś szanse? A jeśli agresor jest uzbrojony w nóż, lub inny niebezpieczny przedmiot? Wprawny nożownik może zadać 3 – 5 cięć w ciągu 1 sekundy… Lepiej wtedy dyskretnie się wycofać i z bezpiecznego miejsca wezwać pomoc. Przy czym zwracam uwagę, że jeśli zadzwonimy na pogotowie ratunkowe, to trzeba koniecznie podkreślić, że nie jest bezpiecznie. Zasada „bezpieczeństwo jest najważniejsze“ obowiązuje również zespoły pogotowia ratunkowego. Jeden z moich kolegów ratowników po ataku niezbyt zadowolonego „chorego“ był na ponad rok wyłączony z pracy i przeszedł kilka operacji…

Niebezpieczeństwo zwalnia nas z bezpośredniego udzielenia pomocy, co nie znaczy jednak, że możemy odejść i udawać, że nic się nie stało. Zwracam uwagę, że zagrożenie musi być realne. Nie może to być tłumaczenie w rodzaju „nic nie zrobiłem, bo myślałem, że się potknę i złamię nogę“. Podkreślam jeszcze raz – prawdopodobnie w ok. 90% sytuacji będzie bezpiecznie, uczulam jednak na te 10%, gdy bezpiecznie może nie być.

I jeszcze apel… O ile to możliwe: BĄDŹ WIDOCZNY!


W przyszłości opiszę kilka pogotowianych opowieści związanych z bezpieczeństwem, abyście wiedzieli, co ciekawego w życiu może nam się przytrafić…