Wyobraźmy sobie taką sytuację: schronisko wysoko w górach (zaznaczam: schronisko, a nie pensjonat, w które część schronisk zostało przekształconych) – po całodziennym marszu boli nas gardło… Albo po nieświeżej konserwie łapie nas biegunka.
Leków brak, do apteki daleko… Jak sobie radzić?
Czasem warto sobie przypomnieć rady babci:
- Biegunka – czasem pomaga gorzka czekolada
- Stłuczenia, zwichnięcia – okłady z zimnej wody z octem
- Ból gardła – płukanka solna (1 łyżka soli na 1 szklankę wody)
- Bóle brzucha, biegunka – wódka z pieprzem (50 ml wódki i pieprzu tyle, żeby prawie powstała zawiesina). Tylko proszę nie przesadzać z dawkami;-)
- Obolałe nogi – wymoczenie nóg w wodzie z mydłem, uniesienie nóg ok. 30 – 40 cm powyżej poziomu ciała (ułatwi odpływ krwi), delikatny masaż
- Oparzenia słoneczne – okład z kefiru, maślanki, zsiadłego mleka.
Zadziała, albo i nie. Ale co nam szkodzi spróbować będąc w sytuacji „awaryjnej”?
24 maja 2011 dnia 22:39
prosto i skutecznie . nic dodać nic ująć . wszystko zazwyczaj mamy w zasięgu reki . POLECAM te sposoby .
10 października 2011 dnia 13:20
wódka z pieprzem zgodzę się ale nie przy chorobie wrzodowej żołądka.w ten sposób można sobie samemu narobić kłopotów więc warto to zaznaczyć w Twoich „poradach”
10 października 2011 dnia 13:28
Zgadza się, ale nie jestem w stanie tu wypisać wszystkich przeciwwskazań. Liczę na to, że jak ktoś choruje na chorobę wrzodową, to wie co mu wolno, a co nie. A jeśli nie wie, to już nie moja wina.
Analogicznie, przecież ktoś może być uczulony na czekoladę…