Idąc parkiem widzisz leżącego pod ławką mężczyznę. Zarośnięty, zniszczone ubranie, nie rusza się.
„Pewnie pijany”, „uchlał się i leży” – tak myśli większość z nas. Typowe wezwanie najczęściej brzmi „przyjedźcie, bo leży”. Mało kto sprawdza, czy jest przytomny, czy oddycha, czy w ogóle potrzebuje pomocy i czy życzy sobie pomocy…
Myślimy: „pewnie pijany” – i coś w tym jest. Z moich obserwacji (podkreślam, że to jedynie własne obserwacje, jeśli ktoś dysponuje badaniami na ten temat, to chętnie się z nimi zapoznam) wynika, że ok. 80% tych „leżących”, to rzeczywiście osoby pod wpływem alkoholu i/lub innych substancji czynnych.
A pozostałe 20%? Około 10% to osoby będące pod wpływem alkoholu i „przy okazji” na coś chorujące, a kolejne 10% to osoby, które wcale nie musiały spożywać alkoholu… Nie możemy więc z góry założyć, że na pewno jest to osoba pod jego wpływem. Znam wiele przypadków, gdy potencjalnie pijany okazał się chorym na cukrzycę.
Powikłaniem cukrzycy mogą być dwa skrajne, różne stany, które mogą imitować między innymi upojenie alkoholowe:
- hipoglikemia – niedocukrzenie – stan, w którym drastycznie spada poziom cukru we krwi
- hiperglikemia – zbyt wysoki poziom cukru we krwi.
W obu tych stanach mogą występować zaburzenia świadomości, uczucie zmęczenia, agresja (moi koledzy zapewne pamiętają „cukrzyka”, który najpierw z nami walczył, a później, gdy dostał glukozę przepraszał nas za to), utrata przytomności. W śpiączce hiperglikemicznej możemy wyczuć zapach acetonu z ust poszkodowanego. Aceton kojarzy się czasem z zapachem skwaśniałych jabłek… A stąd już prosta droga do wniosku: pijany!
Nie możemy z góry założyć, że każdy „leżący” jest pijany, bo czasem można się bardzo zdziwić. Zawsze, zanim wydamy „wyrok”, warto najpierw ocenić sytuację i spytać, co się stało. Ale o tym będzie wkrótce…
http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=WQcPlcDJhso
8 czerwca 2011 dnia 09:11
Prawda jest taka, że czasem się po prostu brzydzimy takich ludzi. Łatwiej jest odwrócić głowę i udawać, że nic się nie dzieje. Albo zadzwonić na 999 i iść dalej w swoją stronę.
9 czerwca 2011 dnia 19:22
To prawda. Ale to nikogo nie usprawiedliwia. Nie można z góry zakładać, że dany poszkodowany jest pijany. A nawet, jeśli jest? Pozwolić mu umrzeć? Przecież nie wiemy, jakie były okoliczności… Nie wiemy co się stało. A może wyszedł z pubu i dostał cegłą w głowę? Pamięta ktoś film „Znachor” i historię prof. Rafała Wilczura?
10 czerwca 2011 dnia 12:21
Racja, to może się przydarzyć kazdemu z nas. Co było z tym „znachorem”?
10 czerwca 2011 dnia 15:10
„Znachor” to oczywiście filmowa (a wcześniej literacka) fikcja, w której prof. Rafał Wilczur po balandze z nieznajomym typem budzi się bez pamięci, pobity, rozebrany i okradziony na wysypisku śmieci. I w ten sposób staje się później Antonim Kosibą;-)