Zaczęło się niespełna 10 lat temu…

Jakoś po maturze, czekając na wyniki, nie za bardzo wiedziałem, co zrobić ze swoim życiem.
Owszem, niby miałem jakieś plany, marzenia, lecz w różnych względów były one mocno ograniczone. Jednym z pomysłów (podkreślam – nie znając jeszcze wyników matury) była służba zastępcza w oddziałach prewencji, lub służba zastępcza w Biurze Ochrony Rządu. Było to poniekąd związana z zainteresowaniami, ale także z tym, że skoro już ewentualnie miałem iść do wojska, to niech „coś” z tego będzie. Nawiasem, już wtedy się przekonałem, że inne oceny się dostaje na egzaminach sprawnościowych w Poznaniu, a inne docierają do działu kadr w Kaliszu (ale to już inna historia).

Pozytywny wynik matury wybił mi z głowy wszelkie „służby kandydackie”, „służby zastępcze”…
Przede mną decyzja: co dalej? Padło na studia.
Nie mogąc się za bardzo zdecydować (ten brak zdecydowania trwa zresztą do dziś), podjąłem naukę na dwóch kierunkach jednocześnie: na ratownictwie i politologii. Ciekawe, prawda? Dwa kierunki, które nie mają ze sobą nic wspólnego…

Ratownictwo ciekawiło mnie gdzieś od ok. 15 roku życia, kiedy to wraz z kuzynami trafiłem na kurs młodszego ratownika WOPR. Tam się pojawiły podstawy pierwszej pomocy. Zapewne wpływ na decyzję miały też kwestie rodzinne (moja mama jest pielęgniarką).

Politologia? Jakoś zawsze lubiłem debatować na wszelkich WOS’ach.
I w ten sposób od poniedziałku do piątku chodziłem do jednej szkoły, a w weekendy (na szczęście mniej więcej co drugi weekend) do drugiej. A w te weekendy, w które nie miałem uczelni, pracowałem.

Będąc w medyku po raz pierwszy spotkałem się z czymś takim, jak „dydaktyka nauczania”. Niestrudzona Pani Violetta wkładała nam do głów podstawy nauczania innych. Jednocześnie na „politei” mogłem się „wyszczekać”, bo zdarzali się wykładowcy, którym się to podobało.
Kiedy opanowaliśmy podstawy teoretyczne przyszedł czas na praktykę. Chodziliśmy po szkołach i w ramach staraliśmy się nauczać innych. Z różnym skutkiem, ale poligon był…

W 2003 roku zacząłem pracę w Pogotowiu Ratunkowym w Kaliszu. Jednocześnie starałem się tworzyć (bo doskonalić jeszcze nie było co) swój warsztat instruktorski. Były to czasy, kiedy to ja chodziłem i prosiłem „czy może mógłbym was przeszkolić”, najczęściej po szkołach i wyobraźcie sobie, że część szkół nie była zainteresowana DARMOWYM szkoleniem z pierwszej pomocy. Zacząłem też prowadzić zajęcia z pierwszej pomocy na kursach dla ratowników WOPR organizowanych przez Romualda i Iwonę Michniewiczów.

Latem 2005 roku zadzwonił pewien młody człowiek z pomysłem przeszkolenia pewnej grupy osób z pierwszej pomocy (kontaktem była właśnie wspomniana wcześniej Iwona Michniewicz). Pierwsza pomoc była jedną z części większego projektu. Nazwisko tego „Kogoś” brzmiało znajomo, ale nie bardzo mogłem sobie przypomnieć skąd… Zorganizowaliśmy chyba 3 spotkania, przeszkoliliśmy ok. 20 osób (nie pamiętam dokładnie ile).

Poniżej jedno z niewielu zdjęć, jakie mam z tamtych czasów. Kilka miesięcy później ten „Ktoś” został Posłem na Sejm RP, a ten leżący na zdjęciu do dziś chyba pamięta, jak sprawdzić, czy poszkodowany jest przytomny…  🙂

P6300018