Tym razem nie będzie odniesienia do konkretnej sytuacji, ale do pewnego mitu.

Wśród naszych pacjentów często trafiają się osoby przewlekle chore, czasem będące już u kresu swojego życia. Każdy z nas zna wiele takich przypadków.

Śmierć jest nieunikniona, prędzej, czy później czeka każdego z nas, różne są tylko okoliczności, w jakich żegnamy się z tym światem. Niektórzy nagle i w młodym wieku, inni odchodzą w ciszy i spokoju…

W takich sytuacjach rodzina chorego (oczywiście nie mam na myśli patologii) chce zrobić wszystko, żeby to życie przedłużyć. Czasem niestety przedłużając cierpienie chorego, ale o tym będzie innym razem.

Często się więc zdarza, że rodzina prosi nas o podanie „zastrzyku na wzmocnienie“, „kroplówki na wzmocnienie“, która w jakiś cudowny sposób ma tegoż chorego podratować. Co gorsza, rodziny często powołują się na lekarza rodzinnego, lub innego specjalistę, który miał zasugerować wezwanie pogotowia „żeby podłączyło kroplówkę“. Ciężko zweryfikować, czy tak było naprawdę, więc pozostawię to bez komentarza. Niestety czegoś takiego nie ma. Nie ma, bo gdyby było, to sami byśmy to stosowali… Któż z nas nie chce być „mocny“?

W pewnych stanach możemy jedynie złagodzić cierpienie przez podanie leków przeciwbólowych (których mamy ograniczoną ilość), ale to pomaga jedynie doraźnie i na krótki czas. Nie można więc oczekiwać cudów od pogotowia.

Nikt z nas nie odmawia chorym pomocy, ale w obecnych czasach osoby przewlekle chore mogą liczyć na pomoc specjalistycznych poradni, gdzie fachowcy dobierają tak leki, żeby choremu jak najbardziej ulżyć w cierpieniu i poprawić jego komfort życia. Z pewnością znają oni na tym o wiele, wiele lepiej niż zespoły ratownictwa medycznego, więc sugeruję przede wszystkim tam szukać pomocy.