Tym razem nie będzie odniesienia do konkretnej sytuacji, ale do pewnego mitu.
Wśród naszych pacjentów często trafiają się osoby przewlekle chore, czasem będące już u kresu swojego życia. Każdy z nas zna wiele takich przypadków.
Śmierć jest nieunikniona, prędzej, czy później czeka każdego z nas, różne są tylko okoliczności, w jakich żegnamy się z tym światem. Niektórzy nagle i w młodym wieku, inni odchodzą w ciszy i spokoju…
W takich sytuacjach rodzina chorego (oczywiście nie mam na myśli patologii) chce zrobić wszystko, żeby to życie przedłużyć. Czasem niestety przedłużając cierpienie chorego, ale o tym będzie innym razem.
Często się więc zdarza, że rodzina prosi nas o podanie „zastrzyku na wzmocnienie“, „kroplówki na wzmocnienie“, która w jakiś cudowny sposób ma tegoż chorego podratować. Co gorsza, rodziny często powołują się na lekarza rodzinnego, lub innego specjalistę, który miał zasugerować wezwanie pogotowia „żeby podłączyło kroplówkę“. Ciężko zweryfikować, czy tak było naprawdę, więc pozostawię to bez komentarza. Niestety czegoś takiego nie ma. Nie ma, bo gdyby było, to sami byśmy to stosowali… Któż z nas nie chce być „mocny“?
W pewnych stanach możemy jedynie złagodzić cierpienie przez podanie leków przeciwbólowych (których mamy ograniczoną ilość), ale to pomaga jedynie doraźnie i na krótki czas. Nie można więc oczekiwać cudów od pogotowia.
Nikt z nas nie odmawia chorym pomocy, ale w obecnych czasach osoby przewlekle chore mogą liczyć na pomoc specjalistycznych poradni, gdzie fachowcy dobierają tak leki, żeby choremu jak najbardziej ulżyć w cierpieniu i poprawić jego komfort życia. Z pewnością znają oni na tym o wiele, wiele lepiej niż zespoły ratownictwa medycznego, więc sugeruję przede wszystkim tam szukać pomocy.
20 czerwca 2011 dnia 08:10
Dobrze, że uświadamia się ludziom pewne rzeczy. Jednak nie wiem czy w chwili szoku stać ich na racjonalne zachowanie… Oby tak było!
20 czerwca 2011 dnia 09:01
Brak racjonalnego myślenia wynika czasem z braku wiedzy.
Dlatego staram się właśnie uświadamiać ludzi i obalać mity…
21 czerwca 2011 dnia 09:22
Tonący chwyta się brzytwy … To też szanujmy życie i cieszmy się nim 😉
15 lutego 2016 dnia 20:50
Hej. Pół roku temu straciłam Tate leżał na oiomie potem do domu lekarze powiedzieli kwestia czasu ale wiadomo nadzieja umiera ostatnia i jak coś sie dzialo dzwonilismy po pogotowie ale nie po kroplowke jak cos powazniejszego gdy sie „tracil” i świetnie rozumie ludzi którzy dzwonia gdy smierc nadchodzi bo przeciez Kochamy najblizszych i nie mozemy patrzec na ich smierc ale tak jak napisal ktos u gory „tonacy brzytwy sie chyta” ja wiem ze nikt nie jest cudotworca czy bogiem ale jak widzisz jak twoj najblizszy umiera Ci na rekach co zrobisz ile mozesz pomozesz i wezwiesz pogotowie takich BOHATEROW. Czekajac na cud.. I patrzac na cierpienie