W ostatnim czasie wraz z Piotrem Grzesicą miałem przyjemność szkolić grupę kaliskich motocyklistów skupionych wokół Forum motocyklisci.kalisz.pl oraz Gremium Kalisz.

Szkolenie było prawdziwą przyjemnością, ponieważ uczestnicy wykazywali dużą chęć nauki. Nikt ich nie zmuszał. Przyszli, bo widzieli taką potrzebę…

Udało nam się zorganizować dwa spotkania: pierwsze – w kaliskim Blaszaku, następnie w plenerze – w Parku Przyjaźni. Zakres umiejętności, jaki ćwiczyli motocykliści, to między innymi:

  • Resuscytacja krążeniowo – oddechowa
  • Postępowanie z poszkodowanym nieprzytomnym
  • Postępowanie w złamaniach, zwichnięciach, skręceniach
  • Postępowanie w oparzeniach
  • Postępowania w krwawieniach
  • Ciało obce w drogach oddechowych
  • Ściąganie kasku u poszkodowanego motocyklisty
  • Postępowanie w wypadku komunikacyjnym.

 

Podczas zajęć, kiedy motocykliści uczyli się kolejnych zasad udzielania pierwszej pomocy, podkreślali często, że mają nadzieję, że nie będą musieli z nabytych umiejętności korzystać… Sam im zresztą mówiłem, że „być może nigdy tych umiejętności nie użyjecie”, ale lepiej być przygotowanym na najgorsze.

Życie bywa jednak zaskakujące, a zdobyta wiedza może czasem nawet uratować czyjeś życie.

Dosłownie kilka dni po drugim szkoleniu, grupa motocyklistów, którzy wracali z majówki najechała na wypadek, który wydarzył się w mojej rodzinnej miejscowości – Kokaninie. W wypadku zderzyły się cztery samochody. Jedna osoba zginęła, dwie były ciężko ranne.  Domniemany sprawca zdarzenia oddalił się z miejsca zdarzenia.

Akurat tego wieczora miałem dyżur. Kiedy dotarłem na miejsce zdarzenia, byłem zaskoczony tym, co zastałem.

Nad sytuacją „zapanowali” już motocykliści, którzy byli jednymi z pierwszych (a może pierwsi?) na miejscu zdarzenia.

Zrobili wszystko, co należy: zabezpieczyli miejsce zdarzenia, wstrzymali ruch, przeszukali teren i udzielili pierwszej pomocy poszkodowany. Gdy zajechałem na miejsce pojawił się przede mną znany ze szkolenia biker, który błyskawicznie zdał mi raport… Ten sam, który później dosłownie wyrwał drzwi, gdy nie mogłem ich otworzyć.

Przy całej tragedii zdarzenia, nie mogłem nie być z nich dumny.

Nabyte umiejętności pomogły im nie tylko odnaleźć się w tej tragicznej sytuacji, ale być może przyczyniły się do uratowania komuś życia. Nie spodziewali się, że tak szybko będą musieli wykorzystać je już kilka dni po szkoleniu…

Mimo swojej odwagi pozostają skromni, nie szukają poklasku. Mówią „zrobiliśmy co się dało”… Należy im się za to wielki szacunek i podziękowanie.

Panowie, więcej takich, jak Wy!

Poniżej kilka fotek ze szkolenia.

 

Relacja ze szkolenia w mediach: