Często najpierw słychać dźwięk. Później coś nam śmiga przed oczami. „Cholerny dawca” wydaliśmy wyrok…

Czy tak jest naprawdę? Czy każdy jeżdżący na motocyklu to potencjalny dawca organów? Odpowiadam: TAK. Zaryzykuję stwierdzenie, że prawdopodobnie taki sam dawca, jak ten jadący autem, jeżdżący na rowerze, rolkach, czy pieszy.

Czy w jakiś sposób możemy podzielić motocyklistów? Chyba tylko na rozważnych i nierozważnych, na doświadczonych i niedoświadczonych i tak dalej… Doświadczenie wynika głównie z ilości wyjeżdżonych kilometrów, a co za tym idzie – różnorodności sytuacji, jakie mogą nas spotkać na drodze. A rozważnym się jest, albo nie.

„Olej w głowie, nie tylko w silniku” , jak mawia mój Kolega.

Kilku motocyklistów już w życiu „zbierałem”. W większości przypadków sprawcami wypadków/kolizji byli inni użytkownicy dróg, najczęściej samochodów… Ktoś może powiedzieć, że akurat tak trafiłem. To prawda. Może mam jakieś takie dziwne „szczęście”. Nie ma sensu się licytować. Wkrótce postaram się dotrzeć do statystyk wypadków z udziałem motocyklistów, wtedy uzupełnię ten wpis o konkretne dane.

Dlaczego motocyklista musi być rozważny? Ano dlatego, że w razie jakiegokolwiek wypadku chroni go jedynie kask (o ile go oczywiście ma na głowie) i dobre ubranie. I chyba właśnie ubranie będzie czymś, co często odróżnia motocyklistę od posiadacza motocykla. Widok jadącego na motocyklu w krótkich spodenkach, t-shircie i klapkach wcale nie jest taki obcy. Ale kto raz zaliczył choćby mały „szlif”, ten wie, że nie warto oszczędzać na ubraniu. Ostatnia motocyklistka, którą „zbierałem” przeklinała tandetne rękawiczki, przez które miała pozdzierane kostki palców (i na szczęście nic poza tym). 😉

Ale dobry kask, ubranie to i tak niewiele w zderzeniu  autem, którego kierowcę chroni metalowa puszka, strefy zgniotu, kilka a czasem nawet kilkanaście poduszek powietrznych. Nie mówiąc już o skrajnościach w postaci zderzenia z pojazdem ciężarowym, czy nieruchomym drzewem…

Miałem już okazję poznać wielu motocyklistów i znaczna część z nich to odpowiedzialni ludzie, co objawiało się np. tym, że widzieli potrzebę nauczenia się udzielania pierwszej pomocy, a później kilkoro z nich nie wahało się udzielić pomocy poszkodowanym (pisałem o tym tutaj).

Oczywiście w każdym środowisku trafiają i „czarne owce”. Ważne, żeby nie uogólniać i nie ulegać stereotypom.

A więc lewa w górę i jak najmniej szlifów 🙂