Telefon do pogotowia:

Wzywająca:

-Witam, dzień dobry wzywam karetkę na (…) Góra Kalwaria, Czersk.

Dyspozytor:

– Ale coś się w Czersku stało?

Wzywająca:

– Zawał serca proszę pani, potrzebna jest…

Dyspozytor:

– Proszę pani, to jest diagnoza. Co się stało?

Wzywająca:

– Pacjent dławi się własnym językiem, nie oddycha. Pompujemy go, robimy mu reanimację, niestety nic się nie dzieje.

Dyspozytor:

– Dobrze proszę pani, ile ten człowiek ma lat?

Wzywająca:

– No, koło czterdziestki

 

Brzmi dramatycznie, prawda? Karetka specjalistyczna pędzi na sygnale ponad 20 km. Po przybyciu na miejsce zdarzenia okazało się, że zespół pogotowia ratunkowego zastał wezwany do psa…

Przy całym szacunku dla miłośników zwierząt (sam mam psa, dwa koty, jeżdżę czasem konno), stawiam pytanie: czy są więc jakieś granice ludzkiej głupoty? Bo jak inaczej nazwać takie zachowania? Jak inaczej nazwać jawne kłamstwo, narażanie zespołu karetki i innych użytkowników dróg na niebezpieczeństwo? Czy w końcu pozbawianie opieki innych, potencjalnie potrzebujących pomocy LUDZI…?Dalszą interpretację pozostawiam Wam…

Cały materiał dostępny jest tutaj: http://kontakt24.tvn.pl/temat,wezwala-karetke-do-psa-twierdzila-ze-to-czlowiek,123063.html