Człowiek pracujący w mojej branży wie doskonale, że ludzkich osobliwości jest nieskończenie wiele, a szansa na spotkanie tych najciekawszych jest przeogromna. Postanowiłem więc podzielić się moimi spostrzeżeniami co do pacjentów, z którymi przyszło mi „pracować”. Podzieliłem ich na kilka kategorii. Pierwsza, z którą ratownik medyczny dość często ma do czynienia to „celebryta”.
Kim jest celebryta?
Według słownika to termin odnoszący się do osoby często występującej w środkach masowego przekazu i wzbudzającej ich zainteresowanie, bez względu na pełniony przez nią zawód (choć najczęściej są to aktorzy, piosenkarze, uczestnicy reality show , sportowcy czy dziennikarze). Zgodnie z definicją sformułowaną przez Daniela Boorstina w 1961 roku celebryta to osoba, która jest znana z tego, że jest znana.
Tyle słownik…
A, że w pogotowiu świat wygląda nieco inaczej, zatem „celebryta”, z którym miewam najczęściej do czynienia ma tyle wspólnego z tym słownikowym, co Feel z Philem Collinsem.
Pogotowiany „celebryta” jest z reguły „nawalony jak meteor”. Jego kontakt ze światem bywa znacznie ograniczony. Najczęściej leży na ulicy, chodniku lub czymkolwiek innym. Ma niewielką ranę głowy, zdarza się, że krwawi. Pogotowie ratunkowe przyjmuje wezwanie. Jedziemy, najczęściej na sygnale na miejsce wezwania. Widzimy delikwenta. Woń alkoholu wyczuwalna jest z kilku metrów, ale niepokoi nas rana głowy i brak kontaktu z pacjentem.
Wieziemy więc pacjenta na Szpitalny Oddział Ratunkowy. A tam nasz pacjent korzysta z szeregu badań, dostępnych od ręki jedynie nielicznym.
Badanie krwi, RTG, USG, CT (tomografia komputerowa). Na niektóre z tych badań przeciętny pacjent czeka tygodniami, a czasem nawet miesiącami. Ale pachnący alkoholem pan z raną głowy wszystkie badania ma „na cito”. W końcu nie wiemy, co się stało. Czy czasem podczas upadku po libacji alkoholowej nie zrobił sobie krzywdy? Pomoc panu to nasz obowiązek!
Celebryci lubią być w centrum uwagi, stąd też często znacznie przekraczają teoretycznie śmiertelny poziom stężenia alkoholu we krwi (który wynosi ok. 4 – 5 promili).
Po serii cennych badań okazuje się zazwyczaj, że rana głowy jest niegroźna, a nasz celebryta, który skorzystał z bezpłatnej pomocy, cudownie dochodzi do zdrowia i wraca do domu, albo do najbliższego sklepu (o ile ma jeszcze jakieś pieniądze). Wszak trochę czasu już upłynęło od ostatniego wypitego kieliszka i najzwyczajniej w świecie zaczął trzeźwieć. I wszyscy są szczęśliwi. My, bo pomogliśmy panu, któremu podczas odpoczynku na chodniku mogło się coś stać, pacjent – celebryta – bo został obsłużony tak, jak powinien zostać obsłużony.
Kwaśne miny mają tylko pacjenci czekający w izbie przyjęć i obserwujący, z jakim pietyzmem opiekujemy się „celebrytą”. I pewnie przeciętny Kowalski też z powątpiewaniem kiwa głową, oceniając sens pracy naszej służby zdrowia. Ja też czasem mam podobne odczucia…
13 lipca 2012 dnia 15:38
Fajny artykuł, nie wiem dlaczego ale czytając go miałam uśmiech na twarzy 😉 Wielki szacunek dla Ciebie :)… z jakimi „przypadkami” musisz pracować:(
16 lipca 2012 dnia 20:10
Samo życie, samo życie… I nie ma na takich sposobu.
17 lipca 2012 dnia 07:52
Artykuł dobry, ale napisz proszę jeszcze ile NFZ płaci za każde z tych badań (myślę, że wtedy będzie wszystkim trochę mniej do śmiechu).
17 lipca 2012 dnia 07:57
Cena wynika z kontraktu konkretnego szpitala z NFZ, więc nie mam takich informacji.
Dla przykładu na „wolnym rynku” tomografia komputerowa głowy to ok. 250 – 350 zł.
17 lipca 2012 dnia 08:30
Grzegorzu znam powagę sprawy i jestem zwykłym śmiertelnikiem który wie jak długo trzeba czekać na takie badania, uśmiech na mej twarzy pojawił się z określenia takich ludzi celebrytami;)
17 lipca 2012 dnia 21:07
Do tego badanie krwi (morfologia, elektrolity, czasem enzymy, bad. poziomu krwi w alkoholu) – ok. 20 – 50 zł, RTG – ok. 50 – 100 zł, czasem USG – ok. 50 – 100 zł. A to tylko badania. Inne procedury (czyli wykonane interwencje) są znacznie droższe.
18 lipca 2012 dnia 06:33
To jest naprawdę straszne… a zwykły człowieczek musi czekać i oczywiście prosić się o takie badania 🙁
19 lipca 2012 dnia 08:38
Tak to mniej więcej wygląda. Dzięki MEDICUS.