Ludność jest bardzo otwarta i nadmierne „uprzejma”. Uprzejmość oznacza, że każdy chce „pomóc”, np. wyrywając podróżnemu plecak, czy walizkę. Oczywiście nie za darmo. Za wszystko należy się datek. Nawet na lotnisku, w toalecie znajdzie się ktoś, kto poda papierowy ręcznik, żeby turysta nie musiał się przemęczać. Oczywiście bardzo szybko nadstawi rękę po datek. Podobnie jest z wszelkiej maści ulicznymi sprzedawcami, których jest cała masa. Główne ulice Kairu to jeden wielki targ. A kupić można wszystko. Ubrania, pamiątki, jedzenie, elektronikę (najczęściej podrabianą) i wszystko „special price for you my friend”. Wszędzie czuć też intensywną woń przypraw zmieszaną z całą masą niekoniecznie przyjemnych zapachów. Robiąc zakupy warto się targować. Pierwotna cena najczęściej jest dziesięciokrotnie zawyżona. Uliczni sprzedawcy potrafią być jednak bardzo natarczywi i wędrują za turystą niekiedy przez długi czas namawiając do na zakupy. Jeśli nie planujemy zakupów najlepiej kategorycznie odmówić, lub udawać, że się nie rozumie.
Przypadkiem trafiliśmy też na targ, gdzie mięso było sprzedawane z papierowych kartonów leżących na ziemi, czy ryby wokół których wręcz kotłowały się muchy. Powszechne jest żebractwo i przeraźliwe niekiedy kalectwo, ale nie będę tego opisywał.
16 września 2012 dnia 20:51
Witam , jak po wizytacji w Kairze?
ps. Moze jakaś krótka notka na ten temat i z niecierplowością czekam na kolejny dzien badz tez noc z zycia medyka :))
9 października 2012 dnia 15:49
Halo , chyba ktoś tu o nas zapomniał? Kiedy nastepny wpis? 🙂