Z racji tego, że po dokonaniu charakterystyki „Celebryty” rozdzwoniły się telefony z wezwaniem pogotowia do nietrzeźwych delikwentów z raną głowy, leżących na chodnikach, ulicach i innych powierzchniach płaskich, uznałem że moje wskazówki pacjentom pomagają i postanowiłem podzielić się opinią na temat kolejnego typu osobowości, z którym bardzo często mam do czynienia.

Na potrzeby tego wpisu owego delikwenta nazwijmy swojsko i przyjaźnie – „BO-MIŚ”. I chociaż brzmi to sympatycznie, ów pacjent „BO-MIŚ” do najsympatyczniejszych nie należy.

A czym się charakteryzuje? Otóż – podobnie jak „Celebryta” – „Bo-miś” często do najtrzeźwiejszych nie należy.

Można powiedzieć, że jest lekko „wczorajszy”, albo już lekko „dzisiejszy”. Najważniejsze jednak, że może mówić i choć układanie słów czasem stanowi dla niego niemałą trudność, ratownicy medyczni (trzeźwo czasem myślący ;-)) rozumieją, o co chodzi. A chodzi zazwyczaj o to, że „Bo-mi-siowi” po prostu wszystko się należy. Stąd nazwa typu pacjenta. Zdanie, które słyszymy najczęściej to: „BO-MI-Się należy”

Typowy Bo-miś „płaci na tę cholerną służbę zdrowia” i wymaga!!! A wymaga najczęściej recepty na leki, skierowania do poradni specjalistycznej, domaga się kompletu badań lub ewentualnie transportu do szpitala, ponieważ najczęściej „nie ma czym dojechać”.

Bo-miś czuje, że ze wszech miar zasługuje na traktowanie godne „Celebryty”. Bo-mu-się-zdaje, że Celebrytą jest. I ma pewnie trochę racji w tym rozumowaniu. W końcu płaci na nasze utrzymanie, najczęściej pobierając zasiłek z urzędu pracy. Bo-miś potrafi także czasem użyć bardziej dosadnych argumentów: KLIK

Raczej nie spełniamy wszystkich oczekiwań „BO-MI-SIA” i w ten sposób w lawinowym tempie rośnie liczba pacjentów niezadowolonych z polskiej służby zdrowia.

Na dzisiaj tyle o Bo-mi-siu. Wsiadam do karetki i jadę na kolejne wezwanie, bacznie wypatrując kolejnego typu pacjenta 😉