Niestety niewielu z nas, bezpośrednich świadków udziela pierwszej pomocy.

Dlaczego tak się dzieje? Z moich obserwacji (wkrótce postaram się opublikować badania na ten temat) wynika, że nie udzielamy pierwszej pomocy, bo się boimy. A boimy się, bo nie umiemy. Nie umiemy, bo nas nie nauczono, albo to było dawno i wyleciało z głowy… A zresztą, co nas to obchodzi? Skoro leży, to pewnie pijany… Tak niestety myśli wielu z nas.

Pamiętam, kiedyś na kaliskich plantach przy ul. Babina znalazłem człowieka leżącego pod ławką. Dobudziłem, zbadałem, nie stwierdziłem obrażeń, a do tego delikwent sam się przyznał, że pił i polecił mi „wyp……..”. Usiadłem na pobliskiej ławce i wezwałem Straż Miejską. Czekałem 15 minut. Ile osób przeszło koło tego człowieka? A ile w jakikolwiek sposób zareagowało? Odpowiedź na końcu wpisu*.

Dopóki „coś” się dzieje obcej nam osobie, to jesteśmy w stanie jakoś się przed samym sobą usprawiedliwić, wytłumaczyć. Ale co w sytuacji, gdy zagrożenie jest życie, bądź zdrowie osoby, którą znamy? Osoby nam bliskiej? Zaczynamy wtedy obwiniać wszystkich, tylko nie siebie. A najczęściej pogotowie „bo za długo jechało…”.

Poniżej doskonała ilustracja muzyczna…

*Przy 50 przestałem liczyć. Nikt nie zareagował.