fot. Mariusz Jankowski

Spadł niewielki śnieg i od razu odczuwamy tego konsekwencje. Wszyscy od rana jeździmy, a to wypadek, a to upadek… Ciągle coś. A do tego kontrola (pozdrowienia dla Panów kontrolujących, którzy trafili na mojego bloga). Do rzeczy – dziś zespół trzyosobowy. Razem nieco ponad 40 lat stażu w pogotowiu ratunkowym, z czego piszący te słowa ma najmniej 😉

08:00 – „zasłabła, ból karku” – Sympatyczna, samotna starsza pani, która zdecydowanie wymaga stałej opieki innych osób. A „ból karku” doskwiera jej od kilku tygodni…

09:00 – „po upadku, uraz nogi” – „Jest zima, więc musi być zimno”, jak mawiał klasyk. Zimno, a czasem i ślisko. Szczególnie na schodach wyłożonych płytkami. Złamanie w stawie skokowym. Kierunek – szpital.

10:30 – „leży na chodniku” – Wzywa nas patrol policji. Lecimy na sygnale. Z daleka widać mężczyznę leżącego na schodkach kamienicy przy jednej z głównych ulic Kalisza. Czytaj KAWALERSKIE

14:30 – „uraz głowy od rana” – Starsza pani prawdopodobnie zbyt gwałtownie wstała, co spowodowało chwilowe omdlenie. Wezwała nas rodzina zaniepokojona zmieniającymi kolory sińcami. Pacjentka nie ma jednak ochoty jechać do szpitala. My też nie możemy jej pomóc. W takich sytuacjach czas jest głównym lekiem…

17:00 – „upadła, uraz nosa” – „ale o so chosi?” – rzekła na nasz widok. Na nosie widoczne niewielkie otarcie. Do tego wyczuwalna intensywna woń alkoholu. Niestety pacjentka nie jest w stanie samodzielnie się poruszać, więc z pomocą policji trafiła do najdroższego hotelu w Kaliszu (za który i tak pewnie nigdy nie zapłaci). Może też była na „wieczorze kawalerskim”…?

I na tym kończy się kolejny dyżur. Bilans: dwóch z pięciu naszych pacjentów było pod wpływem alkoholu. Jeden z pięciu trafił do szpitala. Był to jeden z ostatnich dyżurów przed moim zaległym urlopem. Ale nawet na urlopie „robota” mnie nie ominie 😉