19.45 – „leży na ulicy” – pierwszy wyjazd, na „rozruszanie”. Lecimy na sygnale, po ok. 4 – 5 minutach jesteśmy na miejscu. Już z daleka widzę trzy auta na światłach awaryjnych. W myślach pochwaliłem świadków za zabezpieczenie miejsca zdarzenia, a zarazem pomyślałem, że możemy mieć robotę. Tzw. „pierwsza piątka” (niektórzy medycy będą wiedzieć, nie medycy wkrótce się dowiedzą), szybkie rozeznanie. Podchodzę do naszego potencjalnego poszkodowanego, a ten wita nas głośnym „spier….j”. Tłumaczę mu, że chcemy pomóc, na co pacjent znów powtarza swoje „powitanie”, a przy tym zaczyna wymachiwać rękoma. I tak kilka razy. Świadkowie też próbują mu przemówić do rozumu, oczywiście bezskutecznie. Danych oczywiście nie chciał podać. Cóż, ja się z nim szarpał nie będę. Wezwaliśmy policję i nasz niedoszły pacjent pojechał trzecią klasą do najdroższego hotelu w Kaliszu. W obecności policjantów już nie był tak „rozmowny”.
23.45 – „napad drgawek, pił alkohol” – wezwali nas „koledzy” pacjenta, zaniepokojeni drugim w dniu dzisiejszym napadem drgawek. Tak to przynajmniej określili. „Francuz” (bo taką dostał od nas ksywę) był głęboko nieprzytomny (a wierzcie mi, że ja potrafię wybudzać), do tego zaczął wymiotować. Cóż możemy zrobić? Kierunek – szpital. Później dowiedziałem się od kolegi z SORu, że nasz pacjent miał 5,25 promila alkoholu we krwi. Pogratulować. Dawno nie widziałem takiego wyniku.
01.15 – „rana głowy, pijany” – tańcowanie po alkoholu nie zawsze wychodzi na dobre. Ups, przepraszam – przecież nasz pacjent na pytanie czy pił alkohol odpowiedział pytaniem „a jak pan myśli?” Ja jednak wolę spytać, niż bawić się w domysły, co chyba zirytowało pacjenta, który najpierw stwierdził, że nie pił, a później, że nie pamięta aby pił. A ten zapach alkoholu z ust to pewnie jakiś syrop na gardło, nie? Zwracam więc honor i poprawiam się: prawdopodobne spożycie alkoholu prawdopodobnie spowodowało upadek, który prawdopodobnie spowodował prawdziwą ranę głowy.
Jak widać roboty niezbyt dużo, ale za to 100% skuteczności. Trzy wyjazdy i trzy zdarzenia spowodowane nadużyciem alkoholu. I kto za to płaci? KLIKNIJ
2 stycznia 2012 dnia 16:23
Witam , uwielbiam Pana artykuły odnośnie dnia z życia medyka. Z niecierpliwością czekam na każdy artykuł . Panie Jakubie , oby tak dalej 🙂
12 stycznia 2012 dnia 09:07
Uwielbiam ten cykl! 🙂
17 stycznia 2012 dnia 21:17
Chciałam się troche pośmiaćz tej niesamowitej umiejętnosci „wybudzania”. To pewnie jakieś nadprzyrodzone moce.
Doczytałam jednak do końca, zgodnie z instrukcją kliknęłam na link „kto za to płaci” i… się upłakałam.
Gratuluję pomysłu i tak oryginalnego uświadomienia ukrytych opłat wynikających ze spożywania alkoholu przez innych. Napisałabym „szapo ba”, ale nie wiem jak się to z francuska pisze, więc powiem tylko: Szacun, kolego, czapki z głów ;-P
20 stycznia 2012 dnia 09:37
Szkoda, ze Wy jezdzicie po żulach a ktos inny moze w tym czasie potrzebowac pomocy…
31 stycznia 2012 dnia 07:36
Jeździmy tam, gdzie nas wezwą. Pijany, czy nie, może wymagać pomocy. Innym problemem jest brak odpłatności i totalna bezkarność osób, których jednymą „chorobą” jest właśnie upojenie alkoholowe…