Po dłuższej przerwie kolejna porcja pogotowianych opowieści – tym razem będzie to wakacyjny dyżur. Był piękny, słoneczny, lipcowy poranek. Zaczęło się niewinnie, a skończyło bardzo intensywnie. Poczytajcie…
08.00 – „Upadł, zakrwawiony” – sympatyczny starszy pan, który poślizgnął się (tak twierdził) na chodniku. W momencie przyjazdu na miejsce zdarzenia siedział na przystanku w towarzystwie świadka zdarzenia, który nas wezwał. Obrażenia naprawdę symboliczne (niewielkie otarcia na policzku i lekko zdarty palec), a do tego całkiem dobre samopoczucie i brak zgody na przewiezienie do szpitala.
10.00 – „Ucięty palec” – po przyjeździe na miejsce okazało się, że palec nie jest ucięty, a jedynie (na szczęście) zraniony. Obrażenia powstały podczas pracy nożem taśmowym. Obrażenia niewielkie, można powiedzieć, że poszkodowany miał dużo szczęścia. Nie pierwszy zresztą raz, ponieważ w przeszłości miał już podobną „przygodę”. → SOR
12.30 – „Upadła, rana nosa, rana głowy” – starsza pani potknęła się o wystający krawężnik. Efektem kontaktu z twardym podłożem był solidny guz na czole oraz pęknięta skóra na nosie (rana do szycia). Pierwszej pomocy udzielili jej świadkowie zdarzenia. Mimo niezbyt przyjemnego zdarzenia nasza pacjentka nie traciła dobrego humoru, który i nam się udzielił. Opatrunek i transport → SOR.
14.00 – „Leży” – Jadąc na kolejną wizytę (opisana poniżej) natknęliśmy się na leżącego na chodniku mężczyznę. Z okna karetki nie da się poszkodowanego zdiagnozować, więc oczywiście zatrzymaliśmy się i szybko przebadaliśmy naszego poszkodowanego (pacjent, do którego jechaliśmy niestety musiał trochę dłużej czekać). Poszkodowany ewidentnie znajdował się pod wpływem alkoholu, nie ukrywał zresztą, że spożywał alkohol. Dyspozytor medyczny przysłał inną karetkę, a my pojechaliśmy dalej. Finalnie „poszkodowany” (w cudzysłowie, ponieważ ten termin to duże nadużycie w tym przypadku) trafił do Policyjnej Izby zatrzymań z powodu upojenia alkoholowego.
15.00 – „Słaby, ból nóg, krwawienie z nosa od kilku godzin” – jak widać z opisu: wszystko w jednym, do wyboru, do koloru. Dyspozytor otrzymał takie zgłoszenie, więc takie informacje nam przekazał. Po przybyciu na miejsce okazało się, że krwawienia z nosa już nie ma, więc mamy już mały sukces (wtajemniczeni wiedzą, że krwawienie z nosa bardzo często ustępuje przed przybyciem karetki). W trakcie wywiadu okazało się, że krwawienie owszem było, ale kilka godzin temu… Aktualnie zasadniczym problemem naszego pacjenta jest ogólne osłabienie. Dalszy wywiad, dalsze badanie i okazało się, że nasz pacjent bardzo lubi spożywać alkohol, najczęściej w dużych ilościach, przez kilka, a czasem kilkanaście dni. Biorąc pod uwagę to, że nasz pacjent przez około dwa tygodnie nadużywał alkoholu, a przy tym niewiele jadł, nie dziwię się, że był słaby. Jak na tego typu pacjenta przystało – wszystkie parametry życiowe miał w normie. Pacjent pozostał w domu, z zaleceniem wizyty u lekarza rodzinnego. Ciekawostka: pacjent wezwał pogotowie ratunkowe, ponieważ nie miał jak zadzwonić do lekarza rodzinnego (nie ma telefonu). Pytanie retoryczne: jakim cudem zadzwonił po pogotowie?
17.30 – „Zasłabł” – takie wezwanie otrzymała karetka specjalistyczna, która pojechała do do sześćdziesięcioletniego mężczyzny jako pierwsza. Po przyjeździe na miejsce zdarzenia okazało się, że poszkodowany jest głęboko nieprzytomny, w ciężkim stanie i wymaga przewiezienia do szpitala. Jest tylko jeden „mały” problem – pacjent waży około 200 kilogramów (piszę około, ponieważ dokładna waga pacjenta nie była znana). Zostaliśmy zadysponowani jako drugi zespół, do pomocy w transporcie pacjenta. Lecz i to okazało się zbyt mało, dlatego wezwaliśmy (a konkretniej – dyspozytor medyczne wezwał) na pomoc straż pożarną. Ostatecznie siedem osób znosiło poszkodowanego do karetki. Kolegom strażakom chyba niezbyt się to podoba (jak to mój kolega powiedział: „szli jak na ścięcie”), ale Państwowa Straż Pożarna ma w swoim zakresie obowiązków także ratownictwo medyczne oraz ewakuację poszkodowanych, dlatego z tej możliwości skorzystaliśmy.
Jak widać nasza praca bywa bardzo zróżnicowana i czasem wymaga współdziałania kilku służb. Krótko: wszyscy jedziemy na jednym wózku i dobrze jest sobie pomagać.
23 lipca 2014 dnia 20:34
A gdzie to pan pracuje (w któym pogotowiu)?? Bo z tego co widzę, to opisywany jest dzień 14 lipca.. a z tego co mi wiadomo tego feralnego dnia był wypadek masowy w Jankowie Pierwszym (zderzenie golfa z busem)… i jakoś nie widze takiej sytuacji w tym opisywanym „dniu pracy”.
23 lipca 2014 dnia 20:35
ajjj.. przepraszam…. źle doczytałem datę 🙁 już wszystko się samo wyjaśniło 🙂 wielkie SORRY:)
23 lipca 2014 dnia 20:54
Pracuję w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Kaliszu (Pogotowie Ratunkowe). Opisywane przeze mnie zdarzenia są autentyczne, ale opisując je nie podaję dokładnych informacji. Godzina, data zdarzenia podawane są orientacyjnie, tak było i tym razem. Opisywany przeze mnie dyżur nie miał miejsca 14 lipca 😉
23 lipca 2014 dnia 21:03
Tego rodzaju przypadki jak ten z godz 17:30 jeszcze bardziej utwierdzają w przekonaniu że leczenie otyłości w pewnym stadium powinno być zobligowane prawnie. W końcu w tym samym czasie druga karetka mogłaby być potrzebna innemu potrzebującemu…
23 lipca 2014 dnia 21:08
Chyba z całej serii „Dzień z życia medyka” ciężko byłoby wyłonić top 5 najbardziej bezsensownych „przypadków” 😉
24 lipca 2014 dnia 09:55
Biorąc pod uwagę panujące upały to chyba Wszyscy szliście jak na ścięcie 🙂
24 lipca 2014 dnia 10:38
Strażacy do takich wezwań jadą jak na ścięcie, bo oni najchętniej by tylko cięli blachy, sypali absorbent i udzielali wywiadów w TV. A potem jeszcze brali kasę za szkodliwe warunki pracy ryjące psychikę.
W mojej miejscowości komendant PSP wydał komunikat, po którym strażacy NIE mogą jechać do pomocy ambulansom zakopanym w błocie/śniegu lub inaczej unieruchomionym. Uzasadnienie: Przecież macie inne karetki (aż dwie), to możecie się sami wyciągać.
23 września 2014 dnia 20:31
Witam! Trafiłam na pańskiego bloga za pośrednitwem witryny ratowniczy.net i muszę powiedzieć że jestem zachwyona! Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad wyborem kierunku studiów, a po przebyciu kursu PP coraz poważniej myśle nad ratownictwem medycznym. Lektura tego bloga nie tylko wyjaśnia mi specyfikę pracy ratownika ale także dostarcza sporo śmiechu 🙂 Strona jest świetna, na pewno zajrzę jeszcze nie raz!